środa, 10 kwietnia 2013

Mazury

Mazury zaliczyłam w 1975 roku. Wtedy pokutowała opinia, że każdy, kto para się żeglarstwem musi zaliczyć Mazury. Lato było wtedy dosyć deszczowe, więc przez cały rejs towarzyszyła nam piosenka "Deszczowe lato" (http://www.youtube.com/watch?v=VuI6-XSwfAg). Pływaliśmy na pięć łódek pod dowództwem "druha Marucha" czyli instruktora wf ze studium uniwersyteckiego. Na naszej łódce dowodził Marek. W załodze oprócz mnie były jeszcze Ulka i Basia oraz drugi Marek.  Było to oczywiście tzw. pływania szuwarowo - bagienne. To znaczy w dzień przemieszczaliśmy się po jeziorach i kanałach, a na nocleg stawaliśmy przy brzegu w dowolnie wybranym miejscu, które akurat się nam podobało. Wtedy jeszcze tak było można, choć już służby leśne pilnowały czy żeglarze zostawiają miejsca noclegowe w porządku. Każdy postój był okazją do posiedzenia przy ognisku, pośpiewania przy gitarze i pogadania o wszystkim i o niczym. 

  

Giżycko - twierdza Boyen  
















Wypłynęliśmy  na Niegocin z Wilkas. Najpierw  wpłynęliśmy  do  Giżycka  i zwiedziliśmy miasto  Potem  popłynęliśmy na południe na jez. Jagodne. Kanały pokonywaliśmy ciągnąc łódki na  linach, jak robili to burłacy, bo łódki nie miały silników. Przez Tałty popłynęliśmy do Rynu.


Z Rynu przez Tałty i Mikołajskie dopłynęliśmy do Mikołajek. Tu miał miejsce pewien incydent. Marek zaprowadził nas na piwo do dosyć podrzędnej knajpy w rynku. Przy stoliku obok jakieś towarzystwo wdało się w bójkę. Gdy jeden z uderzonych zaczął padać w kierunku naszego stolika padła komenda "Chroń piwo". Udało nam się szczęśliwie rozładować w ten sposób atmosferę, amatorzy bójki roześmieli się i chcieli się z nami stowarzyszyć, ale my szybko dopiliśmy piwo i wróciliśmy na jacht.


Z Mikołajek popłynęliśmy na Bełdany. Jest to piękne jezioro rynnowe o wysokich brzegach porośniętych lasem. Nocleg mieliśmy u ujścia Krutyni - rzeki znanej z opowiadania Iwaszkiewicza. 


A potem przez Guziankę, śluzy i kanały na jezioro Nidzkie. Oczywiście zaliczyliśmy postój w Rucianem - z obowiązkową rybą ze smażalni. Miasteczko w tamtych czasach nie było zbyt imponujące, choć stanowiło ośrodek turystyczno - wypoczynkowy.


Na jez. Nidzkim dopłynęliśmy do leśniczówki Pranie, znanej z tego, że mieszkał w niej i pisał Konstanty Ildefons Gałczyński.

Gałczyński Konstanty Ildefons

W leśniczówce

Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły
w taką kapelę dużą,
domek z czerwonej cegly
rumieni się na wzgórzu:
to leśniczówka Pranie
nasze jesienne mieszkanie.

Chmiel na rogach jelenich
usechł już i się sypie;
w szybach tyle jesieni,
w jesieni tyle skrzypiec,
a w skrzypcach, bylr tknięte,
lament gada z lamentem.

Za oknem las i pole
las - rozmowa sosnowa;
minął dzień i na stole
stoi lampa naftowa,
gadatliwa promienna
jak ze stołu Szopena.

W nocy tu tyle nuceń
i śpiewań, aż do rana.
Księżyc w srebrnej peruce
gra jak Bach na organach
i płynie koncert wielki
przez dęby i przez świerki -
to leśniczówka Pranie:
nocne koncertowanie.

Chodzi wiatr nad jeziorem
znów zaświecamy lampy;
o, leśniczówko Pranie:
lamp lśnienie, migotanie
księżyc na każdej ścianie,
nocne muzykowanie.

Gwiazdy jak śnieg się sypią,
do leśniczówki wchodzą
każdą okienną szybą,
każdą wrześniową nocą,
w twoim małym lusterku
noc świeci gwiazdą wielką. 




Był to punkt zwrotny naszej wędrówki po Wielkich Jeziorach Mazurskich. W drodze powrotnej wpłynęliśmy na Śniardwy. Ponieważ złapał nas niespodziewany szkwał, szybko wpłynęliśmy w "szczypiorek" czyli w trzciny i tam spędziliśmy noc. Już wtedy było wiadomo, że szkwały na Śniardwach są bardzo niebezpieczne i nikt nie ryzykował pływania w szkwale.


O ile przy ładnej pogodzie Śniardwy są niemalże jak największa w Polsce kałuża, o tyle niespodziewany szkwał może doprowadzić do tragedii, oczy mieli okazję nie raz przekonać się mało przezorni żeglarz. Generalnie jezioro robi wrażenie wielkością. Z jednego końca ledwie widać drugi, a wyspy łamią prostą linię horyzontu.


Po przygodzie na Śniardwach przez Mikołajskie, Tałty kanały i Jagodne wróciliśmy do Wilkas, gdzie czekała już następna grupa na zamustrowania na łódki. Wędrówka po jeziorach mazurskich trwała dwa tygodnie i zaliczyliśmy ponad 300 km potrzebne do uzyskania stopnia żeglarza. Warto choć raz popływać po Mazurach i poczuć luz pływania szuwarowo - bagiennego.

 

Na Mazury

Słowa i muzyka: Lucjusz Michał Kowalczyk

Sie masz, witam Cię, piękną sprawę mam,
Pakuj bety swe i leć ze mną tam,
Rzuć kłopotów stos, no nie wykręcaj się,
Całuj wszystko w nos,
Osobowym drugą klasą przejedziemy się.

Ref.: Na Mazury, Mazury, Mazury,
Popływamy tą łajbą z tektury,
Na Mazury, gdzie wiatr zimny wieje,
Gdzie są ryby i grzyby, i knieje.

Tam, gdzie fale nas bujają,
Gdzie się ludzie opalają,
Wschody słońca piękne są
I komary w dupę tną.

Gdzie przy ogniu gra muzyka
I gorzała w gardłach znika,
A Pan Leśniczy nie wiadomo skąd
Woła do nas, do nas, do nas...
..."Paszła won!"

Uszczelniłem dno, lekko chodzi miecz,
Zęzy smrodów sto przewietrzyłem precz,
Ster nie spada już i grot luzuje się,
Więc się ze mną rusz,
Już nie będzie tak jak wtedy, nie denerwuj się.

Skrzynkę piwa mam, Ty otwieracz weź,
Napić Ci się dam, tylko mi ją nieś,
Coś rozdziawił dziób i masz głupi wzrok?
No nie stój jak ten słup,
Z Węgorzewa na Ruciane wykonamy skok.

ref... x2

Woła do nas... "Dzień dobry (kochane) żeglarze! Witam! Witam!"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz