piątek, 24 października 2014

Kultura

Przeczytałam przed chwilą, polecony mi przez Basię felieton Macieja Nowaka (http://www.google.com/url?q=http%3A%2F%2Fwarszawa.gazeta.pl%2Fwarszawa%2F1%2C34862%2C16843081%2CTransmisji_spektaklu_w_kinie_mowie__nie___FELIETON.html&sa=D&sntz=1&usg=AFQjCNGELZeMwpTeCNuw0n1m_718jzrmgQ) i jestem trochę zdegustowana jego wymową. Już kiedyś byliśmy przekonywani o tym, że wychowanie na podwórku, jest gorszą formą wychowywania dzieci. Teraz dowiaduję się, że wielkim złem są książki w supermarketach i retransmisje wielkich spektakli teatralnych w kinie, a więc według autora kultura jest tak elitarna, że dostęp do niej mogą mieć tylko ci, których na to stać. Nie masz pieniędzy na wyjazd do Londynu i obejrzenie spektaklu w tamtejszym teatrze, to obejdź się ze smakiem. Nie stać cię na kupno książki w renomowanej księgarni, to  nie czytaj. Nowak daje do zrozumienia czytelnikom, że kultura powinna być dostępna tylko dla wybranych. Nawet telewizja jest mocno przez niego krytykowana, mimo że oprócz seriali nadaje ona i teatr telewizji, i wiele interesujących filmów z "wyższej półki" na takich kanałach jak TVP Kultura czy TVP Historia. Tymczasem w "supermarketowych koszach z książkami" można wyłowić wiele ciekawych pozycji za nie wygórowaną cenę. W ten sposób nie zbyt wysokiej emerytury udało mi się kupić kilka ciekawych pozycji z historii Polski wysoko ocenianych przez krytyków. Cieszę się, że zamiast oddać na makulaturę, ktoś zdecydował się wystawić te książki w markecie. Trafiają one w ten sposób nie tylko do namiętnych czytelników (którzy i tak kupują książki niezależnie od ceny, choć czasami mają trudny wybór pomiędzy książką, a np. wędliną do chleba). Spotykam ludzi, którzy czytając od czasu do czasu kupują książki w markecie, bo są tanie, a mając już je w domu w chwilach nudy czytają. W ten sposób zwiększa się dostęp do książek, co powinno cieszyć w czasach drastycznego spadku czytelnictwa w społeczeństwie. Podobnie ma się sprawa ze spektaklem teatralnym w kinie. Obecniegdy bilety teatralne są drogie i nie każdego na nie stać, cieszy fakt, że można  za mniejsze pieniądze obejrzeć spektakl renomowanego teatru choćby na kinowym ekranie. Kultura nie jest elitarna. Im szerszy dostęp do kultury, tym większy poziom kultury społeczeństwa. Więc zamiast krytykować, może czas pomyśleć jak jeszcze można przybliżyć kulturę przeciętnemu człowiekowi, za nie wygórowane pieniądze. 

Tych pozycji nie miałabym w domowej bibliotece, gdybym nie trafiła na nie w "Biedronce".


sobota, 18 października 2014

"Srebrne świnki" L. Davis

Lindsey Davis
Srebrne świnki


Pierwsza część opowieści o Dydiuszu Falkonie, prywatnym detektywie działającym w starożytnym Rzymie. Falko niczym nie wiele różni się od Phillipa Marlowa z powieści Chandlera. Mieszka samotnie, "kłopoty to jego specjalność", wciąż pakuje się w jakieś trudne sytuacje i naraża na niebezpieczeństwo. W odróżnieniu od Marlowa ma sporą rodzinę, o którą musi dbać, matkę, której wydaje się, że musi dbać o niego i ukochaną, o której nawet nie powinien marzyć. Jedynym powiernikiem, przyjacielem i pomocnikiem Dydiusza jest kolega z legionu, obecnie pracujący w straży miejskiej. Falko zawzięty republikanin zostaje uwikłany w spisek przeciwko cezarowi Wespazjanowi i podejmuje się go rozwikłać. Naraża się przy tym na bardzo poważne niebezpieczeństwo, bo by uwiarygodnić swoją pozycję pozwala, by uznano go za zbiegłego niewolnika i podejmuje prace w kopalni ołowiu i srebra. Pozwala mu to wpaść na ślad złodziei srebra knujących podstępny spisek. Przez cały czas przewijają się przez powieść piękne kobiety, a jedna z nich zostaje zamordowana.
Książkę czyta się bardzo dobrze, akcja jest wartka, bohaterowie nakreśleni wyraziście, intryga dość zagmatwana z nieoczekiwanym zakończeniem. Pozycja na pewno porównywalnao do chińskich opowieści o sędzim Di czy brytyjskich o braciszku Catfael'u. Kryminały rozgrywające się w zamierzchłej przeszłości dają nowy charakter zarówno książkom historycznym, jak i kryminałom. Przy szanującym się autorze epoka historyczna nakreślona jest dość wiernie, a intryga kryminalna trafnie umieszczona w opisywanych czasach. Takie właśnie są książki Lindsey Davis. Oprócz opisanych wyżej "Srebrnych świnek" w języku polskim ukazało się jeszcze kilka opowieści o Marku Dydiuszu Falkonie. Wszystkie polecam, bo warto je przeczytać.
Zdjęcia książek ze strony : devil-torrents.pl










piątek, 17 października 2014

Akwarium Morskie w Gdyni

Na czwarte urodziny Jadzi rodzice zabrali ją do gdyńskiego oceanarium. Ja pojechałam z nimi. Z jaką przyjemnością patrzyłam na zachwyt mojej kochanej wnuczki, gdy podziwiała kolorowe ryby z raf koralowych, czy może mniej barwne, ale duże okazy ryb rzecznych. Momentami nie wiedziała na co patrzeć, bo wszystko było ciekawe. Jaś, młodszy nie był tak zainteresowany. Oglądał, ale raczej obojętnie.  Zatrzymaliśmy sie na dłużej przy makiecie Bałtyku. Jacek ogladał dno przy Gotlandii, ja wspominałam Alandy, Zosia usiłowała umiejscowić Kongsberg w Norwegii. Generalnie Akwarium Morskie w Gdyni warte jest obejrzenia, bo prezentuje ciekawy zestaw żywych organizmów morskich i nie tylko. Nie znalazłam wprawdzie skrzypłoczy i ogromnych żółwi morskich, które były tam kiedyś, ale za to jest piękna prezentacja Amazonii z ogromną anakondą i piraniami. Te ostanie są bardzo ładne, mienią się srebrnymi błyskami i tylko widoczne w otwartych pyszczkach ząbki świadczą o ich żarłocznej naturze. Oczywiście wszystko chciałam utrwalić na zdjęciach, ale nie zawsze się udało. Odblaski światła i odbicia często zakłócają wygląd zdjęć. Starałam się tak kadrować zdjęcia, żeby nie było widać brzegów akwarium, ale nie zawsze było to możliwe. Zmieniająca się ekspozycja sprawia, że warto odwiedzić akwarium, co jakiś czas, by zobaczyć co wystawiono nowego. 

















czwartek, 16 października 2014

Jesienna nostalgia


Jesień w pełni. Piękna, "złota polska jesień" ze słonecznymi dniami i bogactwem kolorów wokół. A jednak budzi dziwnie smętne uczucia. To już ostatnie porywy natury by ukazać swe piękno w całej krasie, przed smutnymi listopadowymi dniami z deszczem i nagimi drzewami. Bezwiednie rodzą się skojarzenia - jesień za oknem, jesień życia. Smutek i nostalgia to dominujące uczucia, gdy patrzę w okno lub idę na spacer. Nie pomaga przedzierające się między chmurami słońce i rozświetlające barwy jesiennych liści. W promieniach słonecznych wydaje się, że zrobiono je z różnych gatunków złota. Resztki zieleni połyskują pomiędzy różnymi odcieniami, żółci, pomarańczy, czerwieni i brązów. Nawet modrzewie już się złocą i rzęsistym deszczem gubią igły. Tylko nieliczne kwiaty przetrwały na polach i ugorach, i nieśmiało łamią jesienne barwy bielą stokrotek lub fioletem dzwonków. Wielobarwność i bogactwo jesiennych drzew, choć zachwyca nie budzi radosnych  skojarzeń  - przypomina,  że  już  wkrótce nastanie  zima,  nie zawsze biała i urocza. 

Nie bez pzryczyny snuje mi się po głowie piosenka z tekstem A. Zielińskiego.



W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie 
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem 
Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają 
Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają 

I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka 
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka 
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą 
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz 

Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy 
Ucięte głowy ze łzą w oku zwiędną jak kwiaty, które zwiędły 
Dziś jeszcze gęsi kroczą ku mnie w ostatnim sennym kontredansie 
Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się 

I ja witałam nieraz kogo, chociaż paliły wstydem skronie 
I powierzałam Panu Bogu to, co w pamięci jeszcze płonie 
I ja witałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą 
I ja witałam nieraz kogo i ja witałam nieraz 

Ognisko palą na polanie, w nim liszka przez pomyłkę gore 
A razem z liszką, drogi Panie, me serce biedne, ciężko chore 
Lecz nie rozczulaj się nad sercem, na cóż mi kwiaty, pomarańcze 
Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę 

I ja żegnałem nieraz kogo i powracałam już nie taka 
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka 
I ty żegnałeś nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą 
I ty żegnałeś nieraz kogo i ty żegnałeś nieraz.




Nawet róże w wazonie, takie "jesienne, herbaciane". Sama sobie takie kupiłam, a one pogłębiają we mnie jesienną nostalgię.


wtorek, 14 października 2014

Spotkanie po latach


Po czterdziestu latach od rozpoczęcia studiów znów udało nam się spotkać. Tym razem obecny był też opiekun naszego roku profesor Pęcherzewski. Przyjechali też geolodzy z Warszawy, który dołączyli do nas na trzecim roku. A "oceanografowie rocznik 1974" (ten najszlachetniejszy, bo pierwszy) zjechali tłumnie nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. Oczywiście wspominaliśmy nieobecnych, zarówno żywych, jak i tych, którzy odeszli. Na szczęcie jesteśmy w takim wieku, że tych żywych wiąż jest dominująca większość. Wspomnieniom nie było końca. Spędziliśmy ze sobą prawie pięć lat. Zaletą naszych studiów była mała grupa. Przyjęto nas po dziesięć osób na oceanografię fizyczna i biologiczną. Do tego doszło kilka osób na miejsca rektorskie i tak dociągnęliśmy prawie do końca. Dzięki temu mogliśmy poznać się dość dobrze, pozawieraliśmy przyjaźnie i spotykamy się prawie w komplecie, co kilka lat. Motorem spotkań jest oczywiście Jurek, który pracując na Uniwersytecie zapewnia nam jednocześnie miejsce do spotkań i rzuca hasło "każdy przyniesie, co ukradnie w GS-esie". W tym roku GS-y były obficie zaopatrzone, bo stoły uginały się od jadła i napitków. Każdy opowiedział trochę o swoim życiu  - momentami zrobiło się sentymentalnie, chwaliliśmy się osiągnięciami naszych dzieci i ilością posiadanych wnuków, opowiadaliśmy o tym, co nas kręci i wspominaliśmy dawne, dobre, studenckie czasy. Oglądaliśmy też zdjęcia z tamtych lat. Motywem przewodnim tej części spotkania był żart, o tym, że dawniej byli znacznie lepsi, fotografowie, bo wszyscy na starych zdjęciach wyglądamy znacznie lepiej. Każdy może to porównać.
Zawsze uśmiechnięci.

Zebrało się nas sporo.

Mimo upływajacyhc lat wciąż jesteśmy młodzi.

Opiekun roku, też wciąż młody.

Hania przyjechała z Norwegii, Roman ze Szczecina, a Jurek organizował wszystko na miejscu.

Czyż dawni fotografowie nie byli lepsi, Tu wszyscy wyglądają młodo.

Kunszt dawnych fotografów widać na wspaniałym zdjeciu Marioli.

Basia z Mariolą pozują do zdjęcia.