wtorek, 14 października 2014

Spotkanie po latach


Po czterdziestu latach od rozpoczęcia studiów znów udało nam się spotkać. Tym razem obecny był też opiekun naszego roku profesor Pęcherzewski. Przyjechali też geolodzy z Warszawy, który dołączyli do nas na trzecim roku. A "oceanografowie rocznik 1974" (ten najszlachetniejszy, bo pierwszy) zjechali tłumnie nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. Oczywiście wspominaliśmy nieobecnych, zarówno żywych, jak i tych, którzy odeszli. Na szczęcie jesteśmy w takim wieku, że tych żywych wiąż jest dominująca większość. Wspomnieniom nie było końca. Spędziliśmy ze sobą prawie pięć lat. Zaletą naszych studiów była mała grupa. Przyjęto nas po dziesięć osób na oceanografię fizyczna i biologiczną. Do tego doszło kilka osób na miejsca rektorskie i tak dociągnęliśmy prawie do końca. Dzięki temu mogliśmy poznać się dość dobrze, pozawieraliśmy przyjaźnie i spotykamy się prawie w komplecie, co kilka lat. Motorem spotkań jest oczywiście Jurek, który pracując na Uniwersytecie zapewnia nam jednocześnie miejsce do spotkań i rzuca hasło "każdy przyniesie, co ukradnie w GS-esie". W tym roku GS-y były obficie zaopatrzone, bo stoły uginały się od jadła i napitków. Każdy opowiedział trochę o swoim życiu  - momentami zrobiło się sentymentalnie, chwaliliśmy się osiągnięciami naszych dzieci i ilością posiadanych wnuków, opowiadaliśmy o tym, co nas kręci i wspominaliśmy dawne, dobre, studenckie czasy. Oglądaliśmy też zdjęcia z tamtych lat. Motywem przewodnim tej części spotkania był żart, o tym, że dawniej byli znacznie lepsi, fotografowie, bo wszyscy na starych zdjęciach wyglądamy znacznie lepiej. Każdy może to porównać.
Zawsze uśmiechnięci.

Zebrało się nas sporo.

Mimo upływajacyhc lat wciąż jesteśmy młodzi.

Opiekun roku, też wciąż młody.

Hania przyjechała z Norwegii, Roman ze Szczecina, a Jurek organizował wszystko na miejscu.

Czyż dawni fotografowie nie byli lepsi, Tu wszyscy wyglądają młodo.

Kunszt dawnych fotografów widać na wspaniałym zdjeciu Marioli.

Basia z Mariolą pozują do zdjęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz