środa, 21 października 2015

Irlandia VI

Po obejrzeniu Aillwee Cave ruszyliśmy na Cliffs of Moher. Mgła powoli się rozpraszała i wzrastała widoczność. Klify Moher to około ośmiokilometrowy odcinek zachodniego wybrzeża Irlandii. Są one zachodnią częścią wapiennego płaskowyżu Burren stromą ściną opadającego do Atlantyku. W najwyższym miejscu klif osiąga wysokość 214 metrów. Obecnie stanowią one jedną z największych atrakcji turystycznych Irlandii. Przy dogodnym wejściu na punkty obserwacyjne zbudowano cały ośrodek turystyczny z ogromnym parkingiem, kilkoma barami, sklepikami z pamiątkami i salą wystawową prezentującą geologię i świat przyrody klifu. Klif jest doskonałą ilustracją potęgi wzburzonego oceanu. Jego wody niszczą wapienną skałę i tworzą zbocza opadające pionowo ku Atlantykowi. Ze względu na bezpieczeństwo odwiedzających to miejsce turystów część ścieżek zabezpieczono kamiennymi barierkami. Tam gdzie dojście do krawędzi klifu jest niezabezpieczone liczne znaki informują o niebezpieczeństwie grożący każdemu, kto stanie na krawędzi. Niebezpieczeństwo znacznie wzrasta, gdy wieje silny w tych okolicach wiatr. Moher to imponujący cud przyrody. Patrząc na strome urwiska skalne człowiek czuje się małym i nic nie znaczącym pyłkiem. My mieliśmy szczęście do ładnej pogody - świeciło słońce, nie wiało i tylko lekka mgiełka przysłaniała strome zbocza. Straciliśmy jednak przez to widok szalejącego w dole żywiołu, bo morze było gładkie jak stół. Na skraju urwiska stoją dwie wieże - dziewiętnastowieczna wieża O'Briena zbudowana jako punkt widokowy i atrakcja turystyczna oraz pochodząca z czasów napoleońskich wieża Moher zbudowana na cyplu Hag's Head (Głowa Wiedźmy). Klif stanowi specjalny obszar chroniony ze względu na licznie gniazdujące w nim ptaki. Najbardziej znanym gatunkiem żyjącym na Moherach jest maskonur, jednak trudno go zauważyć przeciętnemu turyście. Z klifu rozciąga się szeroka panorama na Ocean Atlantycki z Aran Islands na pierwszym planie. Podobno w bardzo pogodne dni widać Góry Connamary.


Na dalekim cyplu Hag's Head widać wieżę Moher, od której wziął nazwę klif.

O'Brien Tower leży na ternie przygotowanym dla turystów. Wejście na jej szczyt jest płatne niezależnie od biletu opłaconego przy wjeździe na zagospodarowany teren.

Nawet niewielka fala przyboju daje wyobrażenie o niszczycielskiej sile oceanu.

W drodze do wieży O'Briena.


Andrzej pozuje do zdjęcia przed O'Brien Tower jakby chciał powiedzieć: "Tu byłem".

Szare urwisko skalne i zieleń traw płaskowyżu Burren doskonale współgrają ze sobą tworząć niezapomniany krajobraz.

Pośród traw złocą się dziurawce.

Wysokość urwiska skalnego jest zróżnicowana.

W wielu miejscach urwisko jest prawie pionowe,

a pod nim wąska plaża z odłamanych od klifu kamieni.

Lekka mgiełka nadaje klifowi trochę tajemniczości, a liczne ptaki stanowią tylko ciemne kropki na zdjęciu.

Obelisk ilustrujące wszystkie atrakcje klifu wykonany z drewna dębowego. W głębi widoczne wejście do centrum turystycznego wybudowanego wprost w skale. 

Symbol Moherów - maskonury.

Liczne ptaki znalazły swój wizerunek w drewnie.

Nam udało się tylko zobaczyć stadko gawronów żebrzących pośród posilających się turystów i jednego kruka, ale tego ostatniego nie udało mi się uwiecznić.

Pomiędzy wapiennymi wzgórzami widoczna jest Zatoka Lahinch i miejscowość Liscannor u jej brzegu.

I jeszcze ostatnie spojrzenie na klif i wyruszamy w dalszą drogę. Niestety uczestnicząc w wycieczce objazdowej nie jesteśmy panami własnego czasu. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz