czwartek, 31 lipca 2014

Lechia kolejny sezon


Lechia - Podbeskidzie w obiektywie fotoreporterkiZaczął się kolejny sezon Ekstraklasy, a więc znów w perspektywie kilka meczy do obejrzenia. Tym razem kupiłyśmy z Basią karnety, bo wychodziło taniej, więc pewnie wszystkie mecze na gdańskim stadionie zaliczymy. Pierwszy mecz  w Gdańsku Lechia grała z Podbeskidziem z Bielska-Białej. Był to dziwny mecz. Stuprocentowe sytuacje bramkowe kończyły się fiaskiem, a zwycięska bramka padła w takiej sytuacji, że wielu kibiców nawet nie zauważyło kiedy. Pierwsz połowa była w miarę ciekawa - cały czas coś się działo na boisku. Część spektaklu zaliczył sędzia sypiąc kartkami jak z rękawa, łącznie z czerwoną dla jednego z zawodników Podbeskidzia. Lechia grając w przewadze nie potrafiła tego wykorzystać, a w drugiej połowie po bramce nie słusznie nie zaliczonej przez sędziego (ewidentny strzał z dystansu został potraktowany jako spalony, a przecież nie było to podanie do stojącego na pozycji spalonej Sadajewa) Lechiści jakby sobie odpuścili. Niewiele brakowało, a wyjmowaliby piłkę z własnej bramki. Były to nudne i denerwujące minuty. Nagle na boisku znalazł się inny zespół. Mnie najbardziej podobał się na boisku taki mały blondynek z 19 - Bartłomiej Pawłowski. Biegał jak mały motorek, ambitnie walczył o piłkę, może za dużo dryblował, co prowadziło do strat, ale potrafił, zwłaszcza w pierwszej połowie pięknie doprowadzić piłkę pod bramkę Zajaca, brakowało tylko celnego końcowego podania. Już wkrótce następny mecz na PGE Arena, tym razem z Lechem Poznań. Mam nadzieję, że nasi zagrają lepiej niż ostatnio. Życzę im zwycięstwa nad Piastem w Gliwicach. 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Heroes

Wśród gier, które "mnie krecą" poczesne miejsce zajmuje "Heroes of Might and Magic 3". Od pewnego czasu gramy w nakładkę do tej gry "The Wake of Gods" dostępną w internecie. Daje ona zncznie szersze możliwości rozgrywki, nowe artefakty, umiejetności, jednostki w armii i potwory do zabicia. Jak większość tego typu gier należy rozwijać swoje państwo, walczyć ze znajdującymi się na mapie potworami i z usiłującymi nas pokonać wrogimi herosami. Gdy osiągniemy już wystarczającą siłę wyruszamy na podbój świata. Wirtualni wrogowie są różnych ras i nacji, i posiadają specyficzne dla siebie właściwości. Posiadają miasta, które należy zdobywać i rozwijać lub niszczyć (w wersji WOG jest to możliwe). Jedna rozgrywka, to w zależności od wielkości mapy zabawa na dwa, trzy dni. Jest to przednia rozrywka. 

Na obrazku widoczne jest miasto elfów. Zdobyłam je w ostatnio rozgrywanej grze. Najczęściej grywam Nekropolem, gdyż bohaterowie z tego miasta mogą część pokonanych wrogów zamienić na szkielety - szybki przyrost najsłabszych jednosteg w armii. Ilość szkieletów nadrabia ich jakość. W WOG-u można też złożyć wspaniały atrefakt, który zamiast szkielety rozmnaża licze, w zależności od ilości zabitych jednostek wroga. Licz jest silną jednostką walczącą na odległość, więc doskonale nadaje się do zdobywania miast i pokonywania ich obrońców. Najczęściej, gdy osiągnę odpowiedni poziom wysyłam do boju dwóch dodatkowych herosów, żeby szybciej pokonać wrogów. Ponieważ ustawiam sobie w opcjach WOG codzienny przyrost jednostek o 4% moje armie są duże i silne. Wrogowie też dysponują dużymi armiami i walka staje się ciekawa - przy równej sile armii o zwycięstwie decyduje poziom podstawowych umiejętności herosa. W WOG-u jest to bardzo istotne i bywa, że bohater o wysoko rozwiniętych umiejetnościach pokonuje znacznie silniejszą armię herosa słabo rozwiniętego. Moim ulubionym bohaterem jest Xsi - nekromantka. Posiada ona umiejętność uczenia się, dzięki czemu szybko się rozwija.  Najczęściej przychodzi taki moment, że jest ona tak silna i ma tak wielką armię, że nikt nie jest w stanie jej pokonać i wtedy gra zaczyna robić się nudna. Pozostaje tylko szybko "posprzątać" mapę i rozpocząć nową rozgrywkę - innym miastem i innym bohaterm.

piątek, 18 lipca 2014

Bociany

Od wielu lat obserwuję bociany w pobliskim gnieździe. Wiosną nie mogę się doczekać na ich przylot. Pierwszy wraca z dalekich wojaży pan Bocian i skrzętnie przystępuje do naprawy gniazda. Mniej więcej po tygodniu zjawia się pani Bocianowa i pomaga mężowi w przygotowaniu gniazdka na najważniejszy akt ich życia. Oboje głośnym klekotem odpędzają amatorów cudzego domu. Potem następuje czas miłości, a po nim wysiadywanie jaj. Wysiadują na zmianę oboje rodzice. Skrzętnie dbają, by jaja się nie przeziębiły ani nie przegrzały. Na zmianę przykrywają jaja własnym ciałem lub odsłaniają, dziobami przesuwają na właściwe miejsce w gnieździe, skrzydłami wachlują i cierpliwie czekają na najpiękniejszy moment - wyklucie się młodych. Młode najpierw nieśmiało wysuwają łepki z gniazda, potem rozpychają się co raz bardziej i z rozwartymi dziobami czekają na rodziców. Ci ostatni krążą miedzy łąką a gniazdem przez cały dzień znosząc młodym jedzenie. Skrzętnie przeszukują okoliczne łąki, żeby dla dzieci znaleźć jak najwięcej pożywnego jedzonka. Wbrew powszechnej opinii to nie żaby stanowią główną zdobycz bocianów - najwięcej zjadają koników polnych. Młode na dobrym wikcie rosną szybko i co raz bardziej rozpychają się w gnieździe. Przychodzi w końcu taki moment, że państwo Bocianowie już się w nim nie mieszczą i nocują na pobliskich słupach lub dachach. Młode w tym czasie ćwiczą skrzydła i przygotowują się do lotu. Od rodziców różnią się  tylko  kolorem  dziobów i nóg  -  u  nich  są  ciemno   szare. W końcu udaje się im wylecieć z gniazda. Pod opieką rodziców same poszukują jedzenia. Pod koniec sierpnia są już gotowe do  pierwszej  podróży  do  Afryki.  Około  dwudziestego  robi  się cicho, milknie bociani klekot i gniazdo pustoszeje. Robi się tak jakoś smutno, bo brak wspaniałych sąsiadów.

Fachowym okiem należy sprawdzić czy jaja dobrze leżą w gnieździe.
Gdzie podziewają się starzy?

Czas na jedzenie.

W poszukiwaniu smakołyków dla dzieci.

Czy aby na  pewno będzie im smakować?
Zabrkło miejsca we własnym domu.

wtorek, 15 lipca 2014

Bytów - Zamek

Tego zdjęcia nie zrobiłam sama - znalazłam je na stronie: http://it.umnowemiasto.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=313:zamek-w-bytowie&Itemid=20

Wybraliśmy się w niedzielę na wycieczkę do Bytowa. Basia właśnie skończyła czytać przewodnik po zamkach polskich i stwierdziła, że skoro do Bytowa jest tak blisko, to czas najwyższy zwiedzić stojący tam zamek krzyżacki. Zamek został wybudowany pod koniec XVI wieku przez Zakon Krzyzacki, później rezydowali w nim książęta pomorscy. Zamek zbudowany został na planie prostokąta. Z trzech stron znajdują się zabudowania zamkowe - gotyckie i barokowe - pozostałości domu zakonnego i domu książęcego, a z jednej strony dziedziniec zamkowy zamyka mur kurtynowy z udostępnioną dla zwiedzających galeryjką. W zamku mieści się Muzeum Zachodniokaszubskie, prezetujęce wystawę etnograficzną - "Kultura materialna kaszubów bytowskich" oraz wystawy o charakterze  artystyczno-historycznym oraz wystawy czasowe. Gdy byliśmy tam w niedzielę prezentowł się jakiś twórca ludowy i lokalny fotografik. Ciekawa była wystawa zdjęć dzieci z różnych stron świata autorstwa tego ostatniego. W jednej z wież można oglądać eksponaty archeologiczne. Ekspozycje muzealne poza etnograficznymi nie są zbyt bogate, ale niezmiernie interesujące są same wnętrza domu zakonnego - typowo gotyckie z małymi,  umieszczonymi w głębokich wnękach okienkami, wąziutkimi korytarzami i krętymi, stromymi klatkami schodowymi. Z okien wieży można oglądać miasto i okolicę, a z galeryjki dziedziniec zamkowy. Dawny dom książęcy został zamieniony na hotel. Sama bryłsa zamku jest niezwykle ciekawa. Niestety trafiliśmy na Dni Bytowa i przez hałas oraz występy artystyczne zrezygnowaliśmy ze spaceru dookoła zamku. Poprzestaliśmy tylko na obejrzeniu zewnętrzych ścian zamku. Myślę, że więcej niż słowa o zamku powiedzą zdjęcia.

Zewnętrzne ściany części gotyckiej zamku.

Wystawa etnograficzna mieści się w kilku pomieszczeniach na parterze. Tu widoczne jest charakterystyczne średniowiczne okienko.

Watsztat tkacki na wystawie etnograficznej.

Odtworzone wnętrze chaty Kaszubów Zachodnich.

Klata schodowa w wieży. Trudno się wyminąć na tych schodach.

W jednym z pomieszczeń na piętrze prezentowane są zabytki kultury sakralnej.

Można nacieszyć oczy widokiem pięknych, bogto zdobionych, zabytkowych szaf.

Element zdobniczy jednej z szaf.


Bogato zdobina ława.


Średniowieczna toaleta zamkowa. 
Zewnętrzne galeryjki.

Dom książęcy - widok z galeryjki na murze kurtynowym.

Ekspozycja archeologiczna w jednej z wież.

Elementy uzbrojenia rycerskiego.

Kompletna zbroja płytowa.

Widok z okna na miato, największy budynek to kościół stojący przy rynku.

Widok z okna na dom książęcy, obecnie hotel.

Widok z okna na jedyną kwadratową więżę zamku.

Świątki autorsta lokalnego artysty ludowego.

Stroje Kaszubów Zachodnich.

Hafty kaszubskie.

Wąskie korytarzyki zamkowe są bardzo nastrojowe i tu można by spotkać jakiegoś komtura.

Studnia na dziedzińcu zamkowym.

Na ścianie studni wyrosła paprotka.

Zewnętrz galerie na murach zamku stwarzają nastrój tego miejsca.

Zamek zbudowano z cegły i kamienia. Z zewnątrz widać to bardzo wyraźnie.

"Ujście" z zamkowej toalety - ciekawe, czy pod murem stał jakiś pojemnik na nieczystości.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Mundial - finał


Finał mundialu już za nami. Skończyło się bez rewelacji - wygrali Niemcy. Nie podobali mi się w ostatnim meczu, ale to  oni  zdobyli jedynego gola w meczu, dającego zwycięstwo. Argentyna walczyła dzielnie, ale nieskutecznie. Kilka wspaniały akcji skończyło się niecelnymi strzałami, podobnie jak dwie stuprocentowe sytuacje pod niemiecką bramką. Za brak skuteczności zapłacili przegraną. Najlepiej spisywali się na boisku obaj bramkarze i tylko im obie drużyny nie wyjmowały częściej piłki z bramek. Dwie sytuacje gdy było to konieczne w czasie podstawowym miały miejsce po spalonym. Dopiero w drugiej części dogrywki, tuż przed końcem meczu udało się Niemcom sforsować argentyńską bramkę. Szkoda mi Argentyńczyków, ale mimo dobrej gry i wspaniałej obrony, nie wykorzystali prawie pewnych sytuacji i to się zemściło. Zdobyli "tylko" srebrny medal a złoty puchar pojedzie do Niemiec.  

W sobotę odbył się mecz o trzecie miejsce pomiędzy Brazylią i Holandią. Holendrzy nie dali brazylijczykom zadnych szans. Zasłużenie wygrali 3 : 0. Drużyna gospodarzy zaprezentowała się lepiej niż w meczu z Niemcami, ale była daleka od tej z  lat świetności. Pięciokrotni zdobywcy pucharu świata, nie wykazali się rewelacyjną gra i zawiedli jako drużyna. Na długo zostanie mi w pamięci mina wąsatego kibica, płaczącego z kopią pucharu w reku. Świetnie ilustruje to filmik na You Tube, www.youtube.com/watch?v=IBBu7SZJxJ0&feature=em-hot

Przy okazji  dowiedziałam się,  że  pierwszy Puchar Rimeta, który Brazylia   dostała   na   własność  po   zdobyciu     trzeci  raz  tytułu mistrzowskiego  w  1970   roku,  gdzieś  zaginął. Pewnie leży gdzieś w  schowku  bogatego  kolekcjonera,  zamiast  cieszyć  oczy kibiców w kraju kochającym football. Nasunęła mi się myśl, że kraj, który nie potrafiła zadbać  o tak cenne trofeum może nie zasługuje na następne. 

piątek, 11 lipca 2014

Zapiekanka z ziemniaków

Ostatnio można kupić w marketach mrożone ćwiartki ziemniaków. Doskonale nadają się one na zapiekankę, którą ostatnio wymyśliłam. Używam na nią:
1 kg mrożonych ćwiartek z ziemniaków
30 dag wędzonego boczku
4 jaja
2 duże cebule
25 dag sera żółtego
Boczek pokrojony w drobną kostkę przesmażam na patelni na skwarki. Do wysmarowanego oliwą naczynia żaroodpornego wsypuję ziemniaki. Na wierzchu rozkładam skwarki z boczku i pokrojoną w talarki cebulę (gdy mam pieczarki, dodaję ok. 0,5 kg przysmażonych pieczarek). Wszystko zalewam rozmąconymi jajami, posypuję tartym serem, oczywiście doprawiam do smaku solą i pieprzem, i wstawiam do gorącego piekarnika na ok. 40 minut. Jest to świetne danie na szybki obiad. Zapiekankę można podać z surówką z pomidorów, cebuli, ogórków i ogórków konserwowych. Dwa duże, obrane ze skóry pomidory kroje w plastry i układam na dnie plastikowego pojemnika, na wierzch dodaję pokrojone w drobna kostkę dwie średnie cebule. Obie warstwy solę i pieprzę do smaku.

 Wszystko przykrywam dwoma startymi na plastry ogórkami. Znów lekko solę. Na wierzch daję pięć średnich ogórków konserwowych startych na plastry - lekko zakwaszają one surówkę. Całość nie mieszając szczelnie przykrywam i wstawiam do lodówki do schłodzenia. Świetny dodatek do obiadu zwłaszcza na upalne dni. Ogórki konserwowe można zastąpić małosolnymi i uzyska się jeszcze inny smak.  Już kilkakrotnie przygotowywałam tak skomponowany obiad i na razie nie słyszałam negatywnych uwag. Zachęcam do spróbowania wszystkich, którzy mają mało czasu na przygotowanie obiadu. Podana porcja wystarcza dla czterech osób.

czwartek, 10 lipca 2014

Pomlewo - lato

W końcu wyrwałam się z domu na niewielki spacer po Pomlewie.  Wprawdzie upał nie odpuścił, ale przyjemny wiaterek chłodził ciało. Lato jest już w pełni. Przy drodze znalazłam kwitnące dziurawce, a w ogródku w pełni kwitną goździki. W koło budują się nowe domy i wieś powoli się rozrasta. Między moim domem, a Eli robi się coraz gęściej. Kiedyś stał tylko dom Górów, blok w pierwszym Pomlewie i niewiele więcej. Teraz do stojącego od kilku lat domu Dzieruka dołączają inne mniej lub bardziej udane, ale rosną jak grzyby po deszczu. Na pozostałych  łąkach pasą się byki Kulinga i bociany zbierają pokarm dla stojących w gnieździe i rozdziawiających dzioby darmozjadów. Czyli typowe letnie obrazki.