Zajrzałam wczoraj na Street View, aby zobaczyć jak wygląda dziś okolica domu babci w Kaliszu na Próżnej. Aż ścisnęło mnie w dołku ze wzruszenia, ale i ze złości. Dom ten sam, z którym wiąże się tyle wspomnień z dzieciństwa i młodości, ale otoczenie ktoś zmienił diametralnie.Piękny ogród babci, któremu poświęcała zawsze wiele pracy, została zamieniony w klepisko (bo nawet trawnikiem nie można tego nazwać). Wspaniałe drzewa orzechowe zostały wycięte i nic nie osłania domu od ulicy. Koszmarne betonowe ogrodzenie odbiera otoczeniu wszelki urok. A przecież przed domem babcia miała zawsze grządki kwiatowe z wysokimi ostróżkami i malwami, żółtymi nagietkami i szeroko płożącą się nasturcją. Za domem i niewielkim ogrodzonym podwórkiem znajdował się warzywnik - babcia uprawiała wszystkie podstawowe warzywa. Cały urok tego miejsca zginął. Pozostało pozbawione indywidualności klepisko i tak miły we wspomnieniach dom. Znajome okna od kuchni i pokoju, ganek z kilkoma schodkami przed drzwiami wejściowymi i znajomy kształt działki. Nic więcej nie przypomina tamtego dawnego domu i jego otoczenia. Przed gankiem kiedyś dawno temu usadziła nas babcia do obierania młodych ziemniaków, a że wszystkie były wyjątkowo małe (wykopane z własnego ogródka) tłumaczyła nam, że właśnie takie w hotelu, w którym pracowała w czasie wojny serwowano do kaczki. Nawet ciotka Donata nie znalazła riposty na takie dictum. Od tej pory małe, młode ziemniaczki nazywamy "ziemniakami do kaczki". Pomijając aspekt sentymentalny żal, że to piękne miejsce zostało pozbawione wszelkiego uroku i stało się tak bezosobowe. W Polsce można znaleźć tysiące tak wyglądających miejsc, podczas gdy kiedyś miało ono własny charakter i niepowtarzalny urok. Szkoda, że ludzie tak bardzo boją się indywidualnego charakteru miejsca zamieszkania i najczęściej robią z niego, to co większość sąsiadów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz