Następny etap Mundialu za nami. Tym razem była to już faza pucharowa, a więc emocje większe bo każdy mecz musiał się skończyć wyłonieniem zwycięzcy. Siedziałam kołkiem przed telewizorem i oglądałam wszystkie mecze, żeby niczego nie uronić. Większość z nich znalazła rozstrzygnięcie w końcówce, włączając w to dogrywki i rzuty karne. Czasem były to wyjątkowo emocjonujące dogrywki. Jedynie Kolumbia zapewniła sobie prowadzenie już w pierwszej połowie, a przypieczętowała je na początku drugiej. "Wielcy" często budzili rozczarowanie, a ci mniej znani wprawiali w zachyt.
Pierwszy mecz pomiędzy Brazylią i Chile nie był zbyt ciekawy. Wzajemna przepychanka skończyła się wynikiem 1 : 1, a o zwycięstwie zdecydowały rzuty karne, lepiej wykonywane przez Brazylijczyków. Bohaterm meczu został Julio Cesar, stojący w bramce brazylijczyków. Generalnie znacznie lepiej prezentowała się drużyna Chile, a pretendująca do mistrzowskiego tytułu Brazylia znów rozczarowała swych sympatyków.
Mecz pomiędzy Kolumbią i Urugwajem był rewelacyjny. Drużyna Kolumbii udowodniła, że nie przypadkowo znalazła się w 1/8 turnieju, a Urugwaja bez "gryzonia" Suareza nie potrafił się pozbierać. Dwie bramki Rodrigeza nie pozostawiły wątpliwości, kto jest lepszy na boiku. Pierwsza z nich powinna pretendować do najpiękniejszej bramki turnieju. Już jestem ciekawa kolejnego meczu - tym razem z Brazylią. Jeżeli będą grali tak, jak dotychczas nie pozostawią Neymarowi i spółce żadnych szans. Szkoda, bo zawsze lubiła styl gry Brazylijczyków.
Mecz Kostaryki z Grecją przypominał horror. Wynik 1 : 1 nie premiował nikogo i mimo niesprzyjających warunków - wilgotny upał, straszliwie zmęczeni zawodnicy musieli grać jeszcze pół godziny. W tym meczu wyraźnie było widać, jak warunki klimatyczne osłabiają zawodników - niektórzy z nich słaniali się wprost na nogach. Ostateczny rezultat ustalono w rzutach karnych i Kostaryka spotka się w następnym meczu z Holandią. Ta ostatnia bardzo męczyła się z Meksykiem i dopiero w końcówce pokonała Ochoę, najpierw wyrównując wynik meczu, a potem po rzucie karnym usyskując prowadzenie. Dla mnie znacznie lepiej prezentował się Meksyk, ale może to tylko subiektywne odczucie, gdyż nie jestem specjalistą od piłki nożnej.
Poniedziałkowe mecze wygrały drużyny europejskie, czyli Francja i Niemcy, ale dokonały tego w końcówkach meczy po wspaniałej grze teoretycznie słabszych przeciwników. Zarówno Nigeria, jak i Algieria pokazały, że nie przypadkowao wyszły z grupy. Nigeria do końca skutecznie stawiała czoła Francji i poległa dopiero w końcówce meczu, przy czym przysłowiowym "gwoździem do trumny" był samobójczy strzał Yobo. Natomiast Algieria w podstawowym czasie gry nie uległa Niemcom i wspaniale broniła się przed ich atakami zmuszając od czasu do czasu do pracy niemieckiego bramkarza. Mecz rostrzygnął się w dogrywce i wynikiem 2 : 1 do dalszej gry przeszła drużyna niemiecka. Bardzo podobały mi się obie przegrane drużyny i aż żal, że musiały pożegnać się z Mundialem.
Dwa ostatnie mecze tej części Mundialu to "niezasłużone" zwycięstwo Argentyny, która grała nieciekawie i bardzo męczyła się ze świetnie grającą Szwajcarią, oraz wspaniałe zwycięstwo Belgii dominującej nad drużyną USA przez cały mecz i większość dogrywki. Dopiero w końcówce udao się Amerykanom zdobyć jedną bramkę, ale przy dwóch golach Belgii, nie dało im to wymażonego zwycięstwa. W ćwierćfinałach spotkają się Francuzi z Niemcami (będzie to na pewno interesujący mecz, ale nie mam w nim faworyta) i Argentyna z Belgią (tu stawiam na Belgię i życzę im zwycięstwa).
Dobrze, że spektakl zwany Mundial zaczyna się znowu dopiero w piątek i można trochę odpocząć od piłki i telewizora. Nie lubię tego ostatniego i oglądam go tylko sporadycznie, gdy coś mnie mocno zainteresuje. Już przygotowuję moje zmęczone kciuki do trzymania za tych, których lubię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz