Minął już rok od czasu gdy dowiedziałam się, że mam rak. W tym czasie przeszłam operację - usunięto mi wszystkie narządy kobiece, a wraz z nimi wyhodowane zwierzątko w postaci kalafiora i, jak stwierdzili lekarze, już powinno być w porządku. Nie mniej jeszcze przede mną cztery lata niepewności, zwłaszcza że nie wszystko chce się goić tak jak należy. Męczą mnie ciągłe wyjazdy do lekarza, różne badania i towarzyszące im okoliczności. Nie jest przyjemnie, gdy każdy lekarz chce zbadać wszystko dokładnie, choć pewnie jest to konieczne.
Dopiero teraz, gdy konieczne stało się systematyczne odwiedzanie lekarzy, dostrzegam jak człowiek jest bezsilny w zetknięciu ze tzw. służbą zdrowia. Konieczność zapisywania się na wizyty i badania kontrolne z pół rocznym wyprzedzeniem, brak jakiejkolwiek możliwości zmiany terminu na realny w razie niemożliwości stawienia się we wcześniej wyznaczonym czy też opuszczenie nie z własnej winy wyznaczonego badania sprawia, że człowiek czuje się uzależniony od instytucji, które z założenia powinny mu służyć.
Coraz częściej przekonuję się, że żeby być pewnym wizyty u specjalisty, trzeba iść na wizytę prywatnie. Oczywiście żarcik przerysowuje tą sytuację, bo obecnie wiele jest placówek leczących prywatni i nikt nie musi dawać kasy bezpośrednio lekarzowi, ale przecież nie płacimy, co miesiąc haracz na NFZ i to całkiem nie mały, a jak przychodzi, co do czego to płacimy za niezbędne badania. Gdy skierowanie na morfologię wystawi lekarz z Kościerzyny, to nie mogę jej wykonać bezpłatnie w Przywidzu. Szpital nie wystawi mi skierowania na USG czy TK, bo nie chce za nie płacić. Więc morfologię robię odpłatnie, a po skierowanie na TK zapisuję się w Centrum Onkologii.
I tak z moim rakiem jeżdżę do trzech lekarzy (jakby nie można było do jednego) - do szpitala na wizyty kontrolne, do ginekologa w Centru Onkologii po wynik USG i do onkologa. Nie widzę w tym żadnego sensu. Jest to powielanie tych samych badań i zatrudnianie do jednej jednostki chorobowej trzech lekarzy. I jeśli nić się nie zmieni będzie to trwało jeszcze przez cztery lata, bo dopiero po takim okresie będzie można stwierdzić czy zostałam wyleczona, czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz