Dziś wybrałam się na spacer do Skansenu w Kongsbergu. Znów zachwyciły mnie góry. Dziś widoczne w słońcu i te bliskie, i te dalekie prezentowały się majestatycznie i tajemniczo. Góry na południu - dalekie, widoczne w perspektywie rzeki wydają się wysokie i strome.
Te na zachodzie znacznie bliższe trochę już znam, bo wiosną chodziłam po ich zboczach. Teraz w jesiennej szacie są barwne i piękne.
Te na północy odległe i zamglone zdają się obiecywać jakąś przygodę. Ich grzbiety porośnięte lasem kuszą nieznanymi ścieżkami.
Na wschodzie gór jest mniej i są zdecydowanie niższe. W większej części ich zbocza zabudowane są licznymi domkami, ale i pomiędzy nimi można znaleźć lesiste stoki.
Rzeka miejscami spieniona aż paruje w ciepłym, jesiennym powietrzu, a miejscami spokojna odbija w swej toni jesienne drzewa, góry i chmury.
W Skansenie (opisanym w jednym z postów majowych) przykuły moją uwagę dwa dworki o wspartych na kolumnach gankach, piękna brzoza z drogowskazem sprzed lat i kot o nieczęsto spotykanym umaszczeniu.
Przy moście wiszącym zachwyciłam się brzozą, sądząc po obwodzie pnia dość starą, ale jeszcze wysmukła i piękną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz