poniedziałek, 22 lipca 2013

FC Barcelona - Lechia Gdańsk

Miał być wspaniały mecz. Ponad trzydzieści tysięcy Polaków  za nie małą kasę wykupiło bilety , by na żywo zobaczyć Messiego, Puyola i inne gwiazdy piłki nożnej. Niektórzy nawet już przyjechali do Gdańska. Wiadomo było, że nasi Lechiści będą statystami, przy popisach piłkarskich wielkich z Barcelony, ale wszyscy kibice chcieli to zobaczyć i nawet telewizja przygotowała transmisję z tego ważnego sportowego wydarzenia. Też szykowałam się na oglądanie meczu.





W przeddzień meczu wieczorem dowiedzieliśmy się, że meczu nie będzie. Piłkarze Barsy na wieść o nagłym nawrocie choroby nowotworowej trenera zrezygnowali z przyjazdu do Polski. I tego właśnie nie rozumiem. Sprawiono zawód tysiącom kibiców w Polsce i nawet nie usłyszeliśmy przepraszam. Czyli zawodnicy Barcelony są już takimi gwiazdami, że mogą nie liczyć się z nikim, zrywać zawarte kontrakty i wystawiać ludzi do wiatru. Moja sympatia dla klubu i zawodników legła w gruzach. Ostatecznie granie w piłkę jest ich pracą. To tak, jakby cała załoga fabryki nie stawiła się do pracy na wieść o chorobie dyrektora. Nieładnie panowie piłkarze.



Tak więc na pociechę możemy powiedzieć, że Lechia wygrała walkowerem, bo przeciwnik nie stawił się na boisku. To oczywiście, żart. Nie mniej znacznie wzrosła moja sympatia dla zlekceważonych Lechistów. Głowy do góry chłopaki, róbcie swoje i wygrajcie dzisiejszy mecz.
Sprostowanie: Jednak Barsa przyjedzie, we wtorek 30 lipca - dowiedziałam się dziś z teleekspresu. Jednak niesmak pozostaje i nie poprawia mojego nastawienia do kiedyś bardzo lubianej przeze mnie drużyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz