Wprawdzie złoty medal Justyna zdobyła już w środę, ale ja nie mogłam zabrać się za pisanie. Oglądałam cały bieg Justyny Kowalczyk nie mogłam wyjśc z podziwu. Z kontuzjowaną nogą, wbrew wszystkim krytykom od początku narzuciła takie tempo, że nie dała przeciwniczkom szans. Jej przewaga rosła w miarę pokonywania kilometrów. Dobiegła do mety dziesięciokilometrowego biegu deklasując swoją największą przeciwniczkę Marit Bjoergen (ta ostatnia zupełnie wykończona doszła do mety, jako piąta). Nie wiem skąd to się bierze, ale Matit, mimo dużej zmiany w zachowaniu i wielu prób ocieplania jej wizerunku, wciąż budzi negatywne uczucia nie tylko u mnie, ale i u wszystkich, z którymi rozmawiam na jej temat. Staram się być obiektywna, bo przecież to też wielka narciarka, ale nie pałam do niej sympatią. Ta kobieta ma w sobie coś, co odrzuca wielu ludzi. Może na codzień jest miła i sympatyczna, ale w mediach nie potrafi tego pokazać. A już jej pewność siebie, co do medali olimpijskich (powiedziała, że na olimpiadę jedzie po sześć złotych medali) przysporzyła jej wielu przeciwników. Jak się okazało nadmiar pewności siebie nie popłaca, bo z planowanych sześciu medali dwa już zdobyły inne zawodniczki.
Justyna podchodzi do tego inaczej. Mówi, że postara się, spróbuje, może się uda i wbrew wszelkim przeciwnościom wytrwale dąży do celu. Kiedy wielu miało do niej pretensje, za nie udany bieg łączony ona tylko zacisnęła zęby i dalej robiła swoje, a wywiadzie po zdobyciu złotego medalu podziękowała wszystkim krytykom za to, że pomogli jej się zmobilizować. Właśnie takiego samozaparcia i uporu potrzeba do zdobywania medali olimpijskich. Nie pomylił się komentujący bieg Justyny dziennikarz, ona wygrywa sercem. Justyna jest wielka i wciąż pozostaje Królową Zimy.
Dziś na dużej skoczni skacze Kamil Stoch. Przedwczoraj zaliczył upadek na treningu, trochę się poobijał i od razu wrócił na skocznię, by nadal trenować przed dzisiejszym konkursem. Treningi wskazują, że nadal jest w formie i ma duże szanse na medal. Na pewno będzie go oglądać mnóstwo Polaków.
Gdy jestem przy skokach narciarski nie mogę nie napisać o Thomasie Morgensternie, który miesiąc temu zaliczył bardzo poważny upadek na skoczni mamuciej, odniósł liczne obrażenia (pisałam o tym na blogu) i mimo wszystko na olimpidzie reprezentuje swój kraj i osiąga całkiem niezłe rezultaty. To właśnie jest hart ducha charakteryzujący prawdziwych sportowców - startować, wbrew wszystkim i wszystkiemu. Podziwiam i darzę szacunkiem takich ludzi. Więć dziś będę kibicować taże Morgiemu i jeszcze kilku innym wspaniały skoczkom np. Krańcowi, który skacze mimo urazu kolana czy Kasajemu, który ma problemy z kręgosłupem. Tacy ludzie pokazują, że ludzkie możliwości są wielkie, i że psychika potrafi zdominować urazy fizyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz