Wczorajszy konkurs skoków w Zakopanem oglądałam z dużym zainteresowaniem, bo skakało aż 11 Polaków. Niestety warunki dyktował wiatr. Konkurs odbywał się z licznymi przerwami, a końcówka to już przwdziwa żenada. Padający, ulewny deszcz na pewno skomplikował sytuację na skoczni, ale organizatorzy konkursu nie stanęli na wysokości zadania. Thomas Diethart uzyskał niską prędkość na progu i w rezultacie skoczył niezbyt daleko. Spowodowało to atak złości trenera austiackiego (zresztą bardzo widowiskowy). Natępny Willinger rónież nie uzyskał rewelacyjnego wyniku i już zaczął się cyrk budzący wątpliwości, kto tak naprawdę rządzi konkursami skoków. Nie wiadomo dlaczego pozwolono tym dwum zawodnikom skakać po raz drugi. Cały konkurs był loteryjny i w podobnej sytuacji jak oni znalazło się wielu innych równie dobrych skoczków. Wyszło, że zaróno Niemiec, jak i Austiak dostali dodakowe fory, tylko dlatego, że ich trenerz wywarli wpły na Waltera Hoffera, dyrektora Pucharu Świata.
Trudno dziwić się rozgoryczeniu brzmiącemu w głosie Kubackie, gdy komentował zaistniałą sytuację. Jemu, też skok nie wyszedł, gdyż skakał w bardzo trudnych warunkach, jak z piętnastu innych dobrych zawodników. Z drugiej strony na bardzo dobre warunki trafił Maksimoczkin i uplasował się bardzo wysoko, mimo że do tej pory niewiele było o nim słychać. Skoro loteria rządziła na skoczni, dlaczego Autriak i Niemiec zostali uprzywilejowani. W powtórzonym skoku nie zdziałali więcej niż w pierwszym, a Wellinger chyba zamanifestował, że i jemu się to nie podoba, bo nawet nie próbował osiągnąć przyzwoitego wyniku.
W tym kontekście przypomina mi się historia z jednego z ubiegłorocznych konkursów drużynowych kiedy to unieważniono skoki jednej grupy (chba trzeciej) tylko dlatego, że nie powiodło się skoczkom niemieckim i austriackim. Takie sytuacje budzą niesmak i brak wiary w obiektywizm decydentów. Dlaczego jacyś skoczkowie mają być uprzywilejowani. W sporcie wszyscy powinni mieć równe szanse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz