W Polmlewie znowu zima. Zaczęło padać w niedzielę i dziś rano na podwórku leżały góry śniegu. Jedynie miejsce, w którym stał samochód było lekko przypruszone. Śnieg, choć temperatura balansuje koło zera, wciąż leży. Jest mokry i ciżki, ale nie ginie. Wygląda to tak:
Blacha już w sobotę przeczuła zimę i z latawicy zmieniła się w prawdziwie domowego kota. A od niedzieli prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę śpi na lodówce, schodząc tylko na szybkie jedzenie i skorzystanie z kuwety (i to kot nauczony wychodzić za potrzebą na podwórko). Z dołu jej nie widać, bo lodówka jest dość wysoka, za to z góry wygląda amlowniczo.
Ta obrażona mina to reakcja na to, że przeszkodziłam jej w spaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz