czwartek, 14 listopada 2013

Nowe opowiadanie



ANKA


            Autobus był jak zwykle zatłoczony. O tej porze większość ludzi wraca z pracy i trudno o wolne miejsce.  Ance udało się wcisnąć na ostatnie wolne miejsce na końcu autobusu przy oknie dzięki sąsiadowi, który też wracał z pracy. Z siatami pełnymi zakupów na kolanach, zamknęła oczy i udawała, że śpi bo nie miała ochoty na rozmowę. Po prostu chciała trochę pomyśleć, bo obiecała synom, że dzisiaj da im odpowiedź. Musiała przemyśleć całe życie, żeby wiedzieć, że robi słusznie.
            Zawsze marzyła o tym, żeby żyć inaczej niż matka. Po śmierci ojca wyszła za mąż za pijaka i nieroba, który często ją bił i zabierała ciężko zarobione pieniądze. Matka jeździła pracowała bardzo ciężko, ale nie zdobyła się na to żeby zostawić domowego tyrana. Miarka się przebrała, gdy przyłapała go jak dobierał się do starszej siostry Anki. Wtedy, mimo dość ostrej zimy,  wyrzuciła go z domu i przestała się zamartwiać o to, że może zamarznąć. Oczywiście on jak kot spadł na cztery łapy lokując się u koleżanki matki.
            Anka obiecała sobie wtedy, że wyjdzie za mąż tylko za faceta, który nie pije, a jeżeli takiego nie znajdzie, to raczej zostanie starą panną niż poślubi pijaka. Gdy miała dziewiętnaście lat poznała Edka. Był wysokim dwudziestolatkiem, zagorzałym sportowcem i wrogiem alkoholu. Znalazła takiego mężczyzną, jakiego szukała, nic więc  dziwnego, że się w nim zakochała. Pobrali się po półtorarocznej znajomości.
            Na początku byli bardzo szczęśliwi. Edek miał dobrą pracę i trenował w lokalnym klubie LZS-u. W niedziele chodziła na mecze i gorąco mu kibicowała. Gdy urodzili się chłopcy zabierała ich ze sobą. Stanowili naprawdę dobrą rodzinę i nigdy nie przypuszczała, że to może się zmienić.
            Zaczęło zmieniać się powoli, na początku prawie niedostrzegalnie. Jeszcze gdy Julka przyszła na świat nie dostrzegała czającego się już zła. Pierwszy raz zobaczyła Edka pijanego, gdy przyjechała po nią i po Julkę do szpitala. Potem tłumaczył się, że to z radości, bo bardzo chciała mieć córkę. Obiecał, że to był jedyny raz i już więcej nie będzie. Wtedy jeszcze mu wierzyła, bo nigdy do tej pory jej nie zawiódł. Wszystko wskazywało na to, że dotrzymuje obietnicy.
Nie pokazywała się w domu pijany przez następnych kilka lat. Wprawdzie docierały do niej plotki, że gdy odwiedza rodziców, to pije dość dużo, ale nie chciała w to wierzyć. Fakt, że odwiedzała rodziców dość często, tłumacząc to chorobą matki. Jej i dzieci nie chciał ze sobą zabierać twierdząc, że matka wymaga spokoju. W tym czasie przestał grać w piłkę, co było zrozumiałe, bo do klubu przyszli młodzi i lepsi od niego. Zmienił też pracę  na gorszą, ale był to okres przemian ustrojowych i wiele firm, w tym Edka, po prostu przestało istnieć. Anka znalazła pracę w Gdańsku i zarabiała więcej od męża. Wciąż żyło im się całkiem nieźle. Mama Anki, już na emeryturze,  pomagała jej przy dzieciach i wszystko mogło zmierzać ku lepszemu gdyby nie Edek.
Najpierw zaczęła wyczuwać od niego woń alkoholu, ale nie bywał jeszcze pijany. Tłumaczył się zawsze, że musiał wypić z kolegami, żeby nie uważali go za pantoflarza. Tolerowała to, bo zawsze czuł się winny z tego powodu. Potem co raz częściej zaczął wracać do domu pijany. Już się nie tłumaczył. Gdy prosiła, żeby nie pił wyzywał ją od najgorszych i twierdził, że to przez nią pije, bo nie daje mu swobody, bo zmusza do pomocy w domu, bo ona więcej zarabia i w ogóle jest. Tak naprawdę to w domu nigdy nie miała z niego wielkiego pożytku, bo gdy trenował nie mógł nic robić, żeby nie nabawić się kontuzji, a potem już się tak przyzwyczaił do nic nie robienia, że nawet gdy prosiła o porąbanie drewna tylko odwracał się do niej plecami i musiała rąbać sama.
Pierwszy raz uderzył ją w piętnastą rocznicę ślubu. Przygotowała uroczysty obiad, wystroiła się, dzieci wyprawiła do matki i czekała na niego z prezentem. Niemalże widziała, jak wraca do domu z wielkim bukietem kwiatów i radośnie razem świętują jubileusz. Wrócił wieczorem solidnie pijany, ale twardo trzymający się na nogach. Nie wytrzymała i zaczęła robić mu wymówki podniesionym głosem. Wtedy on uderzył ją w twarz i krzyknął:
- Zamknij się kurwo. Myślisz, że nie wiem dla kogo się tak wystroiłaś. Już dość długo mnie oszukujesz. Ale koniec z tym, więcej na to nie pozwolę.
            Posypały się na nią dalsze ciosy. Gdy chciała ukryć się w pokoju wszedł za nią i zdarła z niej sukienkę. Wtedy też po raz pierwszy wziął ją siłą. Dziękowała Bogu, że dzieci nie ma w domu i nie muszą na to patrzeć.
Siniaki na twarz tłumaczyła następnego dnia tym, że się przewróciła na schodach, choć sąsiedzi patrzyli na nią z politowaniem. Przez cienkie ściany słyszeli całą awanturę. To był początek koszmaru. Edek nie hamował się już nawet przy dzieciach, a gdy chłopcy usiłowali jej bronić też nieźle obrywali. Jedynie Julki nigdy nie uderzył. Często też zmuszał ją do współżycia, twierdząc że ma do tego prawo jako jej mąż, a ona musi się wszystkiemu poddawać. Wszelki opór tłumił pięścią i kopniakami. Oczywiście skończyło się to ciążą. Wtedy zaczął jej wmawiać, że go zdradziła i to nie jego dziecko. Po kolejnym biciu poroniła i odetchnęła z ulgą, gdy lekarz powiedział jej, że już nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Przez jakiś czas po poronieniu miała spokój. Widocznie Edek przestraszył się. Może myślał, że doniesie na niego na policję, za przemoc domową.
Po kilku tygodniach koszmar powrócił i trwa do dziś. W międzyczasie chłopcy wyrośli na dorodnych młodych mężczyzn – silnych i wysportowanych. Wczoraj powiedzieli jej, że przy następnej awanturze wyrzucą ojca z domu. Dość już mieli jego tyranii i znęcania się nad wszystkimi. Właśnie o tym myślała teraz, jadąc autobusem do domu. Jak ma zareagować, gdy do tego dojdzie. Czy jest możliwe, żeby odzyskali spokój. Czy chłopcy dotrzymają swojej groźby. Od wczoraj, ze strachem i odrobiną nadziei,  nie może myśleć o niczym innym.
Gdy wróciła do domu jeszcze nikogo nie było. Szybko zrobiła obiad, bo wiedziała, że chłopcy niedługo wrócą. Przypomniała sobie, że Julkę rano wyprawili do ciotki do Szczecina, twierdząc, że należą się jej jakieś wakacje. O której wróci Edek nie miała pojęcia.  Bała się tego, co może się stać. Wiedziała, że chłopcy na pewno się postawią Edkowi, ale czy dadzą sobie radę.
Gdy wrócił siedzieli przy telewizorze i oglądali dziennik. Oczywiście był pijany i ledwie trzymał się na nogach.
- Dawaj obiad, kurwo! – zawołał już od drzwi.
- Nie ruszaj się mamo. – powiedział Romek i razem z Leszkiem wyszli do kuchni.
- Jeszcze dziś się z stąd wyniesiesz. – powiedział Leszek do ojca – Już wszyscy mamy ciebie dosyć. Tu są twoje rzeczy. – wskazał na stojącą na podłodze walizkę.
- Nigdzie nie pójdę, sukinsyny.  – głos Edka był donośny – To wy się stąd wyniesiecie. To jest mój dom. Tylko nie zapomnijcie zabrać ze sobą tej kurwy.
- Dość. – powiedział Romek i Anka usłyszała odgłosy szarpaniny, a potem zamykania drzwi.
- Otwierajcie, chuje! – Edek wydzierał się i walił pięściami w drzwi. Nie mógł ich otworzyć, bo chłopcy podstawili pod nie dość ciężką szafkę z butami.  – Ja wam jeszcze pokażę. Nie wyrzucicie mnie z mojego domu.
Awanturował się tak z dobrą godzinę, aż w końcu ucichł. Romek wyjrzała przez okno i zobaczył, jak idzie do szopki po drugiej stronie podwórka. Nie przejęli się tym, bo lato było ciepłe i suche, więc nie narazili na szwank jego zdrowia i życia. Leszek odsuną szafkę i wraz z Romkiem szybko i sprawnie wymienili zamek w drzwiach. Dali Ance nowy klucz, a Leszek powiedział:
- Najgorsze za nami, mamo, ale myślę że to jeszcze nie koniec. On  na pewno coś wymyśli.
            Rano, gdy wyjeżdżali do pracy Edek jeszcze się nie pokazał. Pewnie odsypiał wczorajszą klęskę w szopce. W pracy Anka nie wspomniała nikomu, co się wydarzyło, nie chciała zapeszyć. Wiedziała, że wszyscy współpracownicy współczuli jej piekła, jakie stworzył jej mąż. Większość znała Edka od dawna i nie mieli o nim dobrego zdania. Jedna z koleżanek tylko zauważyła, że Anka jest trochę spokojniejsza i spytała, co się zmieniło.
- Jeszcze nie wiem, czy się zmieniło. – odpowiedziała Anka – Jeżeli tak, to na pewno ci opowiem.
            Do domu wracała z duszą na ramieniu. A jeżeli czeka na nią pod drzwiami. Jeżeli zmusi ją by oddała mu klucze, to cały wysiłek chłopców pójdzie na marne. Na szczęście pod drzwiami nie było nikogo. Sąsiadka z naprzeciwka wyjrzała przez drzwi i powiedziała:
- Edek strasznie się tu dobijał. Potem powiedział, że jedzie po policję i zmusi was, żebyście go wpuścili.
            Tuż po powrocie chłopców, przyjechało dwóch policjantów i przywieźli Edka. Anka otworzyła drzwi wszyscy weszli do środka. Chłopcy stanęli koła Anki. Między nimi wyglądała jeszcze mniejsza niż była w rzeczywistości.
- Pani mąż przyjechał do nas ze skargą, że wyrzuciliście go z domu.
- Tak – odpowiedział za nią Romek – nie pozwolimy, żeby ojciec dalej znęcała się nad mamą. Przez wiele lat biła ją i nas. Wszyscy mamy tego dosyć. Chyba należy nam się trochę spokoju.
- Ale my nie otrzymywaliśmy wcześniej zgłoszeń o przemocy domowej. W tym mieszkaniu nie było nigdy wcześniej interwencji.
- I tylko dlatego myli pan, że tu się nic nie działo? – zapytała Anka
- No nie, ale jeżeli pan Edward jest tu zameldowany, to musicie go państwo wpuścić. Takie jest prawo.
            I nagle Ance przypomniało się, jak wiele razy, jeszcze gdy było między nimi dobrze, przypominała Edkowi, że powinien się zameldować w nowym mieszkaniu, a on nigdy nie miał na to czasu.
- A sprawdzał pan, gdzie on jest zameldowany. – spytała policjanta z nadzieją w głosie.
- Nie. – odpowiedział policjant – Pan Edward twierdził, że mieszka tutaj. Czy może pan pokazać nam dowód, panie Edwardzie.
            Edek zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu dowodu. W końcu go znalazła i podał policjantowi. Ten otworzył, go na odpowiedniej stronie i powiedział:
- Niestety, panie Edwardzie, jest pan zameldowany w Krygowie, a nie tutaj. Bez zgody mieszkańców nie może pan przebywać w tym mieszkaniu, a widzę, że nie chcą oni tu pana widzieć. Proszę wyjść. Odwieziemy pana do miejsca zamieszkania. Do widzenia państwu. – zasalutował Ance i jej synom.
           



           


1 komentarz:

  1. Wciągnęło mnie opowiadanie :)
    Mam tylko jedno, ale. Popraw literówki, szczególnie formę żeńską na męską przy Edku ;P

    OdpowiedzUsuń