Ponieważ nudzi mnie gotowanie tradycyjnych potraw, staram się trochę improwizować w kuchni. Nie zawsze to, co ugotuję smakuje każdemu, ale nowe smaki znajdują też swoich zwolenników. Ostatnio eksperymentowałam przy pieczeniu schabu. Najpierw przygotowałam marynatę z łyżki miodu, pięciu łyżek wody, kostki rosołowej Knora, łyżki ziół prowansalskich i dużej ilości posiekanej drobno natki pietruszki. Mięso moczyłam w marynacie dwie godziny przewracając od czasu do czasu na drugą stronę (myślę, że lepszy byłby efekt po dobowym moczeniu w marynacie). Po wyjęciu z marynaty włożyłam schab w naczynie żaroodporne podlałam pozostałą marynatą, przykryłam folią aluminiową i wstawiłam do piekarnika ustawionego na 215 stopni. Po godzinie zdjęłam folię, mięso z wierzchu polałam powstałym w trakcie pieczenia sosem, zmniejszyłam temperaturę do 160 stopni i zostawiłam do pieczenie jeszcze na godzinę. Po wyjęciu mięso wyglądało apetycznie.
W dniu kiedy piekłam mięso nie było w domu chętnych na obiad, więc w całości schowałam je do lodówki. Następnego dnia dobrze się kroiło i doskonale smakowało na zimno - można więc zjadać tak upieczony schab na kanapkach. Ja jednak zaplanowałam go na obiad. Pokroiłam kawałek na centymetrowe plastry i zaczęłam przygotowywać sos pieczarkowy w śmietanie. Gdy był gotowy włożyłam do niego mięso i poczekałam aż się ugrzeje. Podałam z ziemniakami i surówką z czerwonej kapusty. Mnie smakowało bardzo, Łukasz też podobno chwalił, a Basia stwierdziła, że takie sobie. Polecam wszystkim. (Porcja schabu miała ok. 1 kg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz