czwartek, 27 czerwca 2013

Wycieczka geologiczna

Po pierwszym roku studiów zorganizowano nam wycieczkę geologiczną w celu poznania historii geologicznej Polski. Była to niezwykła wyprawa po najciekawszych odkrywkach geologicznych. Przez osiem dni autokarem odwiedzaliśmy różne miejsca, głównie na południu Polski. 


Zaczęliśmy od Gór Świętokrzyskich. Po drodze na Święty Krzyż oglądaliśmy gołoborza, potem obejrzeliśmy z zewnątrz klasztor i pojechaliśmy do Chęcin. Celem naszej wycieczki nie były ruiny zamku, które też zaliczyliśmy, ale atrakcje geologiczne. Do Raju (jaskini) nas nie wpuścili, bo nie zamówiliśmy wejścia odpowiednio wcześni. 


Z jednego miejsca noclegowego robiliśmy wypady w różne miejsca. Zaliczyliśmy Jędrzejów oraz Kielce. W tym ostatnim tylko rzuciliśmy okiem na Pałac Biskupi i pojechaliśmy na Kadzielnię, bo jest ona bardzo atrakcyjnym miejscem dla geologów. 


Potem odwiedziliśmy Sandomierz - piękne miasto położone na wysokim brzegu Wisły, na przeciw ujścia Sanu. Dla nas nie zabytki miasta były istotne, lecz lessowy Wąwóz Królowej Jadwigi i Pieprzówki nad Wisłą. Oczywiście interesowały nas one jako obiekty geologiczne.


Potem zaliczyliśmy Jurę Krakowsko-Częstochowską. Tu mieliśmy nocleg w wyjątkowo prymitywnych warunkach - piętrowe prycze wielo osobowe były przykryte siennikami, ale byliśmy młodzi i nie miało to dla nas większego znaczenia. Na Jurze odwiedziliśmy Ogrodzieniec, gdyż okolice ruin zamku są też ciekawym miejscem geologicznym, Dolinę Prądnika z jej atrakcjami i Grotę Łokietka. 



W latach siedemdziesiątych Grotę Łokietka zwiedzało się ze świeczkami. Wprowadzało to dość ciekawy nastrój, który nasza grupa wykorzystała do odśpiewania piosenki Joan Baez "We shall overcome" http://www.youtube.com/watch?v=RkNsEH1GD7Q .  Odśpiewaliśmy to w tak ponurym stylu, że wędrująca z nami po grocie inna grupa poczuła się nieswojo i poprosiła nas o zaprzestanie straszenia ludzi.
Następny na naszej trasie był Kraków, ze względu na kamieniołom Bonarka.



Na spacer po Krakowie mieliśmy tylko wieczór, więc pochodziliśmy po Starówce, odwiedziliśmy Smoka Wawelskiego nad Wisłą, który zionął na nas ogniem z dołu popatrzyliśmy na Wawel. Poczuliśmy jednak specyficzną atmosferę Krakowa i wszyscy zostaliśmy nią zauroczeni. A rano w deszczu pojechaliśmy dalej i wieczorem zatrzymaliśmy się w Wiśle. Następnego dnia mieliśmy iść na Baranią Górę do źródeł Wisły, ale tak lało, że tylko nieliczni odważyli się na spacer.


Z Wisły wyruszyliśmy na północ, by po drodze do Gdańska zatrzymać się w Koninie i obejrzeć kopalnię odkrywkową węgla brunatnego. Tu udało nam się zapobiec pożarowi, gdy grając w brydża w oknie naprzeciwko zobaczyłam ogień. Od razu zaalarmowaliśmy portiera w hotelu, w którym nocowaliśmy a ona obudziła kolegę z sąsiednim hotelu robotniczym. Okazał się, że ktoś zasnął z papierosem.


Generalnie cała wycieczka oprócz atrakcji geologicznych upłynęła nam pod znakiem brydża - graliśmy na wszystkich postojach i piwa, którego lokalne gatunki zawsze zdołaliśmy przechrzcić nadając im nazwy od różnych pojęć geologicznych - np. cieszyński nazwaliśmy cechsztyńskim.
Oczywiście w tym czasie mało spaliśmy, gdyż szkoda nam było czasu na spanie. Zwiedzaliśmy różne zakątki Polski, chodziliśmy na długie spacery wokół miejsc noclegu i cieszyliśmy się naszą młodością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz