sobota, 15 czerwca 2013

Opole



Rozpoczął się festiwal polskiej piosenki w Opolu, więc zaczęłam się zastanawiać jak to było kiedyś. Pamiętam, że pierwsze festiwale słuchaliśmy w radio, bo telewizory nie były zbyt powszechne. Mieliśmy w domu starego Pionierka, który stał w kuchni na oknie i właśnie on kojarzy mi się z pierwszymi transmisjami z festiwalu. Potem chodziliśmy oglądać festiwal do Stysiałów na górze, bo u nich telewizor był wcześniej. Przed szklanym okienkiem siadały całe rodziny i sąsiedzi z z zapartym tchem oglądali występy gwiazd polskiej piosenki. Kabaretony nie były wtedy transmitowane, bo satyrycy pozwalali sobie na zbyt dużo i władza się bała, że zbyt wielu ludzi to usłyszy. Przez kolejne kilka dni w gronie znajomych odbywały się dyskusje o tym, kto śpiewał lepiej, czyja piosenka była lepsza i kto najładniej wyglądał. W latach sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych festiwalem opolskim żyła cała Polska i choć z reguły zbierał negatywne opinie wszyscy go oglądali i komentowali. Później festiwale  nam spowszedniały i ich oglądalność zmalała, a komentarze spotykało się tylko w mediach.
Wczoraj oglądałam transmisje z pierwszego dnia jubileuszowego festiwalu po wielu latach całkowitego braku zainteresowanie tą imprezą z mojej strony. Utwierdziła mnie ona tylko w przekonaniu, że kondycja polskiej piosenki jest raczej mierna - króluje pop, wykonawcy nie prezentują zbyt wysokich umiejętności i wielkich głosów, dykcja leży a interpretacja starych piosenek nie dorównuje oryginałom.   Oczywiście był jeden wyjątek - laureatka debiutów - Natalia Sikora. Wspaniały głos, charyzmatyczna interpretacja i cudowne wykonanie piosenki "Konie" sprawiły, że oglądaliśmy jej występ w całkowitym milczeniu. Laureatka "The Voice of Poland" pokazała, że tamten laur i ten opolski w pełni się jej należały, choć akurat w Opolu zdeklasowała wszystkich.
http://www.youtube.com/watch?v=qjzs7M0FQk0&feature=em-subs_digest&list=TLuxtent-YEdQ


Na marginesie festiwalu przypomniało mi się, jak to było z piosenką "Kolorowe jarmarki". Na festiwalu w Opolu wykonywał ją Janusz Laskowski. Wszyscy stwierdzili, że jest to totalny kicz i chała. Odsądzano od czci i wiary piosenkę i jej wykonawcę. Wszyscy twierdzili, że polska piosenka osiągnęła dno, jeżeli na festiwalu w Opolu prezentuje się takie utwory. Wtedy Bożena powiedział, że gdyby tą samą piosenkę zaśpiewała Rodowicz, to wszyscy okrzyknęliby ją wielkim przebojem. I nie trzeba było długo czekać, bo na festiwalu w Sopocie Maryla wystąpiła z tą piosenką. To wykonanie i odpowiednia oprawa sprawiły, że faktycznie narodził się przebój. 
Wszyscy zapomnieli, że jest to piosenka Laskowskiego, że była okrzyczana jako kicz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz