wtorek, 12 marca 2019

Coś dla poszukiwaczy skarbów


zamki

Złoty pociąg
Włodzimierz Antkowiak

Drugi tom cyklu Tajemnice historii wydanego przez DeAgostini i Bellonę.

     Tytułowy "złoty pociąg" i głośna akacja jego poszukiwania w 2015 roku są tylko punktem wyjścia do opisania wielu miejsc w Polsce, w których mogą kryć się różne skarby. Większość opisanych miejsc może być kryjówką skarbów z okresu II wojny światowej, ale autor wspomina też o jednym miejscu, w którym mogą być ukryte rosyjskie monety z początków I wojny światowej oraz o dzwonach bieszczadzkich, czyli dzwonach cerkiewnych ukrywanych przez Łemków i Bojków nie tylko przed Niemcami ale i przed Rosjanami i Polakami podczas akcji przesiedleńczych jakie miały miejsce w rejonie Bieszczad tuż po II wojnie światowej.  Wiele z opisywanych przez Antkowiaka skarbów to pojazdy wojskowe i dopiero w trakcie lektury uzmysłowiłam sobie, że są to już pojazdy zabytkowe, często o dużej wartości nie tylko historycznej ale i materialnej. Autor opisuje zarówno obiekty już zlokalizowane, jak i te domniemane podając jako punkt wyjścia ich lokalizację. Okazuje się, że nie tylko Dolny Śląsk może być miejsce poszukiwania skarbów. Druga wojna światowa objęła teren całej Polski, więc na terenie całego kraju są miejsca, w których można spodziewać się ukrytych cennych lub po prostu zagubionych  przedmiotów. Dominujące są Dolny Śląsk, Pomorze i województwo warmińsko-mazurskie. Takie kompendium wiedzy dla poszukiwaczy skarbów na pewno jest cenną lekturą.
    Książka jest ciekawa, choć momentami nadmiar informacji może znudzić czytelnika nie zainteresowanego bliżej poszukiwaniem skarbów. Mnie najbardziej denerwowały częste odniesienia autora do wcześniej napisanych książek - może wystarczyłyby tylko odsyłacze do konkretnych pozycji w bibliografii. Niemniej widać, że autor zna dogłębnie tematykę, co nie dziwi, gdyż jak pisze od dawna zajmuje się poszukiwaniem skarbów i jest członkiem Międzynarodowej Agencji Poszukiwawczej, a nawet jej przewodniczy. Świetnie też opisuje trudne relacje poszukiwaczy z polskimi urzędnikami różnego szczebla z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego włącznie oraz trudności jakie napotykają poszukiwacze od kiedy obowiązuje najnowsza ustawa w tym zakresie. Z relacji autora wynika, że zarówno ministerstwo jak i wiele muzeów w Polsce, nie jest zainteresowanych wydobyciem już zlokalizowanych obiektów, a poszukiwaniem tych domniemanych tym bardziej.
     Czytają książkę przypomniałam sobie podsłuchane rozmowy dorosłych z okresu dzieciństwa. Ciotka Donata przeniosła się do Krzywiny - wsi położonej u podnóża Gromnika, kulminacji Wzgórz Strzelińskich. Byłam wtedy dzieckiem i nie pamiętam, kto to opowiadał. Podobno tuż przed zakończeniem II wojny światowej na Gromnik wjechało kilka ciężarówek, ale nigdy z góry nie zjechały, na górze też nikt już ich nie widział. Miejscowi twierdzili, że gdzieś tam w okolicach szczytu jest obszerna skrytka, w której do dziś dnia znajdują się ciężarówki wypełnione skarbami. Oczywiście takich opowieści w tamtych czasach na Dolnym Śląsku można było wysłuchać dość dużo w różnych miejscach i trudno powiedzieć, w których z nich jest choć odrobina prawdopodobieństwa.
Podobny obraz
Wspomniana ściana w Krzywinie (zamkidwory.forumoteka.pl)
     

   Książka zmobilizowała mnie do sprawdzenia, co w internecie można znaleźć o Gromniku i przy okazji znalazła wyjaśnienie zagadki kamiennej ściany stojącej tuż za domem, w którym mieszkała ciotka Donata. Cytuję za Wikipedią:
  • W czasie budowy nowej świątyni św. Oswalda na górce w Krzywinie (wieś u podnóża Wzgórz Strzelińskich) korzystano z materiałów wtórnych, rozbierano stary kościół gotycki stojący na dole we wsi. Jednak ściana szczytowa nie "pozwoliła się rozebrać". Kamienie wracały co nocy na swe miejsce. Przypisano to mocy tajemnej i już zaniechano rozbiórki do końca (ściana ta stoi w Krzywinie do dziś).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz