W powietrzu czuć wiosnę, a ja nie mogę wyjśc z domu, bo już od tygodnia nie odpuszcza mi katar i kaszel. Narazie kuruję się domowymi sposobami, ale jeżeli dalej nie będzie odpuszczać będę zmuszona iśc do lekarza. Jedynie zza szyby podziwiam prawdziwie wiosenne słońce i nieśmiało wychylające się na świat krokusy.
Jeszcze jest ich niewiele i takie jakiś marne, ale zwiastują już następne, które na pewno ukażą się w najbliższych dniach. W powietrzu czuć wiosenne ciepło, a lekki wiatr sprzyja suszeniu prania na dworze. Lubię zapach prania suszonego na świeżym powietrzu. Jest on tak intensywny, że aż zapiera dech w piersiach. Dlatego, gdy tylko to możliwe wynoszę pranie na podwórko. Na szczęście mam dosyć miejsca na rozciągnięcie linek nad trawnikiem. Współczuję wszystkim mieszczuchom, którzy przez okrągły rok kiszą pranie w mieszkaniu.
Moje fiołki afrykańskie na oknie zaczęły właśnie odpoczynek po prawie całorocznym kwitnieniu, a hibiskusy dopiero wypuszczają świeże pędy po zimowym przycinaniu gałęzi. Nim zakwietną jedne i drugie potrzeba trochę czasu, więc kwiaty cięte są jedynymi dodającymi koloru i wiosennej świeżości w mieszkaniu.
Wciąż jeszcze kwitną przebiśniegi. Już dwa tygodnie stanowią ozdobę trawnika. Piękne białe, niewielkie kwiatki wciąż cieszą oko niczym nie zmąconą barwą i trwałością delikatnych płatków. W tym roku nie musiały przebijać się przez grubą warstwę śniegu, bo ten ostatni zginął zanim jeszcze wystawiły swe białe głóki na świat. Może dzięki temu są tak nieskalanie piękne i trawałe. Badzo lubię te zwiastuny wiosny i cieszę się, że mam je za oknem. Pamiętam, jak w Środzie chodziliśmy zbierać przebiśniegi do lasu. Rosły one na terenie tzw. parku i na starym cmetarzu. Trzeba było iśc dosyć daleko, ale zawsze można było znaleźć je w tych miejscach wczesną wiosną - w Środzie zaczynała się ona wcześniej niż tu na Pomorzu. Poprostu Dolny Śląsk ma znacznie dłuższy okres wegetcji, w związku z czym wiosenna wegetacja zaczyna się już pod koniec lutego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz