W powietrzu czuć wiosnę, a ja nie mogę wyjśc z domu, bo już od tygodnia nie odpuszcza mi katar i kaszel. Narazie kuruję się domowymi sposobami, ale jeżeli dalej nie będzie odpuszczać będę zmuszona iśc do lekarza. Jedynie zza szyby podziwiam prawdziwie wiosenne słońce i nieśmiało wychylające się na świat krokusy.
Jeszcze jest ich niewiele i takie jakiś marne, ale zwiastują już następne, które na pewno ukażą się w najbliższych dniach. W powietrzu czuć wiosenne ciepło, a lekki wiatr sprzyja suszeniu prania na dworze. Lubię zapach prania suszonego na świeżym powietrzu. Jest on tak intensywny, że aż zapiera dech w piersiach. Dlatego, gdy tylko to możliwe wynoszę pranie na podwórko. Na szczęście mam dosyć miejsca na rozciągnięcie linek nad trawnikiem. Współczuję wszystkim mieszczuchom, którzy przez okrągły rok kiszą pranie w mieszkaniu.
Chciałabym już wypuścić się gdzieś dalej, ale najpierw muszę wyzdrowieć. Nie chcę pogłębiać przeziębienia. Kupiłam sobie pęk żonkili, żeby mieć nnamiastkę wiosny w domu. Zapomniałam, że mogę spodziewać się kwiatów z okazji dnia kobiet. W związku z tym świętem zrobiło się na prawdę wiosennie w mieszkaniu. Od zięcia i wnuka dostałam piękny pęk goździków, a od szwagra Łukasza wspaniałe tulipany. Nawet Ziutka doszła do wniosku, że kwiaty to wspaniałe otoczenie do codziennej toalety. Pomiędzy kwiatami spały na zmianą obie kotki, a raz nawet zasnęły razem obok siebie. To ostatnie to rzadkość, bo najczęściej Blacha nie dopuszcza młodej do siebie bliżej niż na metr.
Moje fiołki afrykańskie na oknie zaczęły właśnie odpoczynek po prawie całorocznym kwitnieniu, a hibiskusy dopiero wypuszczają świeże pędy po zimowym przycinaniu gałęzi. Nim zakwietną jedne i drugie potrzeba trochę czasu, więc kwiaty cięte są jedynymi dodającymi koloru i wiosennej świeżości w mieszkaniu.
Wciąż jeszcze kwitną przebiśniegi. Już dwa tygodnie stanowią ozdobę trawnika. Piękne białe, niewielkie kwiatki wciąż cieszą oko niczym nie zmąconą barwą i trwałością delikatnych płatków. W tym roku nie musiały przebijać się przez grubą warstwę śniegu, bo ten ostatni zginął zanim jeszcze wystawiły swe białe głóki na świat. Może dzięki temu są tak nieskalanie piękne i trawałe. Badzo lubię te zwiastuny wiosny i cieszę się, że mam je za oknem. Pamiętam, jak w Środzie chodziliśmy zbierać przebiśniegi do lasu. Rosły one na terenie tzw. parku i na starym cmetarzu. Trzeba było iśc dosyć daleko, ale zawsze można było znaleźć je w tych miejscach wczesną wiosną - w Środzie zaczynała się ona wcześniej niż tu na Pomorzu. Poprostu Dolny Śląsk ma znacznie dłuższy okres wegetcji, w związku z czym wiosenna wegetacja zaczyna się już pod koniec lutego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz