We wtorek miałam ochotę sparafrazować Turnała i zaśpiewać "A w Pomlewie na Szkolnej pada śnieg". Z nieba leciały wielkie płatki śniegu, a w ogródku zrobiło się biało. Nieprzyjemne przebudzenie i chłodne zimowe przedpołudnie. Popołudniu śnieg zamienił się w dezcz, a ogródek znów zrobił się ponuro szary. W padającym deszczu wszystko było nostalgicznie smutne i nie zachęcało do wyjścia z domu. Ponury dzień zakończyłam na meczu, o którym pisałam w poprzednim poście - też nie budzącym radosnych uczuć.
Wczoraj dla odmainy pięknie zaświeciło słońce. Powróciła ochota do życia i w radosnym nastroju poszłam do Eli po jajka. Kilometrowy spacer w obie strony dobrze zrobił nie tylko mojemu duchowi, ale i ciału. Przez ciągłe przeziębienia mocno zasiedziałam się w domu tej zimy, więc każdy spacer jest dla mnie rewelacyjnym relaksem. W pełnym słońcu było ciepło i przyjemnie, na poboczu drogi zakwitły małe białe gwiazdeczki, wierzby pokryły się żółtym puchem, a po stawie pływało stado dzikich kaczek, które na mój widok schowały się w krzakach..
Dziś znów pochmurno i ponuro. Ale dzisiejszy dzień rozświetlił mi dawno niewidziany lokator gniazda przy sklepie - z dalekich wojaży powrócił nasz bocian. Narazie jest sam, ale bocianowa na pewno dotrze w ciągu tygodnia. Wiosna nie tylko kalendarzowa zagościła u nas na dobre. Przylot baciana daje nadzieję na to, że zima już nie wróci, że będzie co raz cieplej i co raz więcej słonecznych dni wywabi mnie na długie spacery. W ogródku znalazłam kilka kwitnących stokrotek i nieśmiało wychylające się na świat różowe kwiatki jasnoty.
Z powodu pochmurnego dnia bocian wyszedł trochę nieostro, ale przecież to pierwsze ujęcie bociana w tym roku. Uwielbiam te duże ptaki sygnalizujące swoją obecność głośnym klekotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz