niedziela, 24 lutego 2013

Niedziela


 Wyglądam, jak zombie. Pękło mi jakieś naczynko w lewym oku i całe zrobiło się czerwone. Zaraz wczoraj pojechałam na SOR do okulistki i dowiedziałam się, że to taki siniak - tyle, że w oku - i najdalej za trzy tygodnie się wchłonie. Staram się nie martwić, ale strasznie mi to przeszkadza, bo boli (podobno to też jest normalne) i raczej nie zaglądam w lustro. Po co się stresować z powodu czegoś, na co i tak nic nie poradzę. Tylko przy komputerze nie mogą siedzieć zbyt długo, bo oko szybciej się męczy. Czytanie też jest bardziej męczące. Mam nadzieję, że wchłonie się. to szybciej niż zapowiadała lekarka i na wyjazd do Norwegii będę już wyglądać normalnie.



Do Norwegii jadę z Hirkiem. Wprawdzie załatwienie dodatkowej rezerwacji dla niego kosztowało trochę zachodu, ale udało się. Najpierw miałam lecieć sama, bo Jacek z Zosią stwierdzili, że mogą być z Hirkiem problemy, jeżeli będzie bez mamy. Obie z Basią nie możemy lecieć, bo ktoś musi zostać z Gienkiem przez te jego zawroty głowy. W piątek po rozmowie Zosi z Basią Jacek stwierdził, że jednak może nie będzie tak źle i jeżeli uda się załatwić rezerwację, to mam zabrać ze sobą Hirka. Oczywiście zaczęłam od telefonu do Wizzair'a i dowiedziałam się, że muszę zrobić rezerwację, jak dla dorosłej osoby, a następnie telefonicznie zmienić ją na dziecko i dopisać go do mojej rezerwacji. Wszystko udało się sprawnie załatwić, choć jego bilet wyszedł dwa razy drożej niż mój. Lecimy 7 marca skoro świt, a wracamy 18 rano. Myślę, że przez ten czas Hirek nie będzie zbyt marudny. W końcu jest do mnie przyzwyczajony. To do mnie przychodzi rano i czeka,aż ja go ubiorę i dam mu śniadanie, a mamie zamyka drzwi, żeby dalej spała. 
Byłam dziś u Jadzi. Teraz zimą trzeba iść do niej szosą, bo wszystkie polne dojścia są zasypane śniegiem i oczywiście, jakiś bałwan za kierownicą ochlapał mnie od stóp do głowy. Wszyscy inni mogli zwolnić, ale ten jeden nie. Trochę pogadałyśmy z Jadzią, wymieniłyśmy informacje o własnym samopoczuciu i wspólnych znajomych, wypiłyśmy kawę i wróciłam do domu. Jadzia czuje się dobrze. Sławek chyba będzie się żenił i wyprowadzi się do żony, więc Jadzia zostanie sama. Sławkowi najwyższy czas na żeniaczkę, już dość dawno przekroczył trzydziestkę. Tyle, że u Jadzi nie ma miejsca, żeby zamieszkał tam z żoną. Jeden pokój połączony z kuchnią to trochę nie dogodne mieszkanie, jak na dwie rodziny. Ogólnie, jak to Jadzia - nie narzeka. cieszy się wnukiem i czeka na wiosnę, żeby częściej wyjść z domu. Jadzia mieszka w bardzo nie dogodnym miejscu - daleko od szosy, daleko od sąsiadów i od kiedy ugór porósł  samosiejkami, to praktycznie w lesie. Może fajnie mieszka się w takim miejscu latem, ale zimą już nieco gorzej, mimo że droga jest systematycznie odśnieżana.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz