|
Trasa naszej wędrówki.
|
W ostatnim dniu kwietnia korzystając z niezłej pogody postanowiłyśmy z Krystyną przejść z Uliken na Floyen. Na Urliken wjechałyśmy napowietrzną kolejka linową. Lidzie obsługujący kolejkę ostrzegali nas przed możliwością załamania pogody i doradzali krótsza trasę. Ta, którą wybrałyśmy wytrawnemu turyście powinna zająć cztery godziny. Ponieważ ja nie jestem wytrawnym turystą, a na wędrówkę po górach wybieram się sporadycznie przejście całej tarasy zajęło nam około sześciu godzin. Na szlaku nie było zbyt trudno, choć w dwóch miejscach było bardzo strome zejście, potem równie strome podejście pod górę. Pierwsze pomiędzy Storfjellet a Vardegga, a drugie pomiędzy Vardegga a Jordalsskaret choć podejście na to ostatnie było już znacznie łagodniejsze, gdyż trawersowało zbocze nad wyskogórskim jeziorkiem. Zejście ze Stofjellet było nie tylko strome, ale i pokryte gruba warstwą śniegu, więc doszłam do wniosku, że bezpieczniej będzie zjechać na tyłku niż ryzykować przypadkowy i niekontrolowany zjazd. Dzięki nieprzemakalnym spodniom pożyczonym od Zosi zjazd udał się znakomicie i pozostało mi tylko strome podejście na Varegga. Większość trasy wiedzie wąską kamienistą ścieżką przecinającą gdzie nie gdzie podmokłe torfowiska. Skutkowało to zupełnie przemoczonymi butami - niestety moje "ogólnowojskowe", bo kupione na wyprzedaży mienia wojskowego, adidasy nie bardzo nadają się na takie wędrówki. Po obejściu prawie wkoło Jordalsskaret pozostało nam tylko wejście równą , wysypana żużlem serpentyna prawie na szczyt Rudemanen, a potem zejście szeroką trasą dla biegaczy narciarskich do górnej stacji kolejki na Floyen. Wrażenia z wędrówki są nie zapomniane - piękne góry, rozległe widoki, górskie jeziorka i krajobraz zupełnie inny niż w naszych górach na wysokości około 600 m n.p.m.. Skały porośnięte mchem i porostami, pożółkłe trawy, nieliczne drzewa - wszystko to daje wrażenie pustki, zwłaszcza, że niewielu ludzi spotyka się na trasie. Jednakże najważniejsza jest satysfakcja, ze zgodnie z przewidywaniami dałam radę, mimo że niby szłam z Krystyna , ale trochę tak jakby sama, bo moja siostra rwała do przodu i stale szła jakieś sto, dwieście metrów przede mną. Momentami w ogóle ginęła mi z oczu, tak że byłam sam na sam z górami.
|
Na Urliken jedziemy kolejką. Tak wcześnie rano jesteśmy jesteśmy jedynymi pasażerami. |
|
Rzut oka na Bergen z okna kolejki. |
|
Wyruszamy na szlak. Dobrze wydeptana ścieżka prowadzi nas do celu. |
|
Musimy dojść tam gdzie widoczna w oddali wież i obok niej zejść do stacji kolejki na Floyen. Niestety nie da się iść prosto -trzeba szerokim łukiem obejść głęboką dolinę pomiędzy górami. |
|
Gdzie nie gdzie widać samotne domki zwane tu "hytami" |
|
Wieża i górna stacja na Urliken jeszcze są widoczne za nami. |
|
Górskie jeziorka urozmaicają krajobraz. W dole we mgle majaczy Bergen. |
|
Zieleń nielicznych drzew cieszy oko. |
|
Szarożółte mchy i porosty, szare skały i biel śniegu to dominujące barwy płaskowyżu po którym wędrujemy. |
|
Mimo niezmienności bar krajobraz nie jest monotonny. Ścieżka na przemian wspina się pod górę lub opada w dól. |
|
Momentami góry przesłaniały wirujące w powietrzu płatki śniegu. |
|
Drogowskazy były widoczne z daleka dzięki ułożonym z kamieni pachołkom. |
|
Z boku widoczne były dalekie, ośnieżone szczyty. |
|
Mimo wrażenie bliskości do tamtych gór chyba nie dałoby się dojść w ciągu jednego dnia, zwłaszcza że odziele je od nas głeboka dolina. |
|
Tylko pozornie łączą się one z płaskowyżem po którym idziemy. |
|
W rzeczywistości między nami a tamtymi, ośnieżonymi górami jest dość duży dystans. |
|
Urliken stromym zboczem opada ku dolinie, którą musimy obejść dookoła. |
|
Widok na Bergen i liczne otaczające je wyspy. Mimo niezbyt dobrej pogody widać rozległą panoramę miasta. |
|
Każde zejście ze szlaku może skończyć się na urwisku. |
|
Pomiędzy zboczami Urliken i Floyen kryje się jezioro Swartediket. |
|
Urliken już daleko za nami. Wieża na przy stacji kolejki ledwie jest już widoczna. |
|
Jeziorko po lewej stronie jest co najmniej 150 metrów poniżej ścieżki. |
|
Oba jeziora dzieli różnica wysokości prawie 90 metrów. Musimy zejść stromą ścieżką do mostku przy górnej krawędzi wodospadu. Potem już tylko trawersem wokół dominującego nad jeziorami wzgórz i najtrudniejsza część wędrówki będzie za nami. |
|
Widoki z góry zapierają dech w piersi. |
|
W dolinach mieszkają ludzie, w górze pustki. |
|
Takich drogowskazów niewiele spotyka się na szlaku. |
|
Widok z góry jest fascynujący, a jeszcze ta satysfakcja, że mogę go oglądać. |
|
Znów trzeba będzie iść po górę. Widoki to nagroda za wysiłek. |
|
Znów widać Urliken, czyli punkt wyjścia. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz