wtorek, 6 stycznia 2015

Choinka

Już od świąt noszę się z zamiarem napisania tego posta i zawsze znajduję jakąś wymówkę - a to zdjęcia trzeba było porobić, a to Hirek był w domu i trzeba było się nim zająć, a to zabrakło chęci do pisania. W końcu powiedziałam sobie dość lenistwa. Czas najwyższy coś napisać.
Każda choinka w moim życiu była inna. Gdy była dzieckiem najpierw choinkę ubierało starsze rodzeństwo, ale ja aktywnie uczestniczyłam w przygotowywaniu zabawek na choinkę. Mama wychodziła z założenia, że choinka jest dla nas i nasze nie zawsze efektowne robótki musiały się na niej znaleźć. Wtedy jeszcze na choince mocowało się świeczki w  specjalnych  lichtarzykach.  Było nastrojowo i pachniało nie tylko świerkiem, ale i paloną stearyną. Świeczki zapalało się tylko na krótki czas, pod opieką dorosłych i były to wyjątkowe momenty. Do dziś kołaczą się one w mojej pamięci, jak i pewien epizod wigilijny. Razem z Krystyną chciałyśmy wejść do dużego pokoju, a mama z Bożeną pilnowały drzwi i tłumaczyły nam, że podłoga jest jeszcze mokra i musimy poczekać. Gdy w końcu drzwi zostały otworzone naszym oczom ukazała się choinka w pełnej krasie z zapalonymi świeczkami, a po nią prezenty. Nie wiem ile miałam wtedy lat, ale jest to pierwszy epizod związany ze świętami w mojej pamięci.
Różne były mody na strojenie choinki, ale my nigdy się im nie poddawaliśmy. Dla mnie choinka, jako część tradycji musi mieć w sobie coś z jarmarcznego przepychu, dlatego zawsze ubieramy ją w różnokolorowe świecidełka z nadmiernym przepychem. Staramy się też nadal o wcześniejsze, własnoręczne  przygotowanie ozdób. Kiedyś robiłam to sama dla dzieci. Teraz wraz z Basią robiłyśmy ozdoby dla Hirka. I tak nasza choinka jest przystrojona mnóstwem bombek, koralikowymi łańcuchami i wykonanymi z papieru zabawkami przestawiającymi zwierzęta i postacie z bajek. Jest taka jak lubię czyli przystrojona, jak przysłowiowa choinka.
Nasza tegoroczna choinka w pełnej krasie.

Kangur wykonany przeze mnie.

Kot to też moje dzieło.

Lisa robiłam w ubiegłym roku.

Królewna to ubiegłoroczne dzieło Basi.

Kota w butach Basia robiła w tym roku.

I jeszcze raz kangur. Wzory do zabawek czerpiemy ze znakomitej książki "100 zabawek na choinkę" Haliny Kowalczyk, którą mamy w starym (mocno zdewastowanym) i nowym wydaniu. 
Gawrona kleiłam osobiście, po powieszeniu na choinkę musiałam reanimować mu ogon.

Pieska skleiła Basia. Czyż nie jest uroczy?

Jeszcze raz kot w butach, bo pięknie się prezentuje w czerwonym kapeluszu.

Sowa świdruje  choinkę wszystkowidzącym wzrokiem.
Kiedyś robienie zabawek na choinkę było bardziej pracochłonne, ze względu na niewielki wybór materiałów papierniczych. Dziś mamy do dyspozycji wielobarwny brystol, wycinanki samoprzylepne, kolorowe bloki rysunkowe, brokaty, piórka, koraliki, czyli wszystko czego dusza zapragnie. Nie trzeba już pracowicie kombinować jak ładnie wykonać poszczególne elementy, wystarczy dobrać odpowiedni materiał. Mamy cały karton zgromadzonych materiałów i gdy tylko widzimy w sklepie coś ciekawego uzupełniamy go niezależnie od pory roku. Część z nich Basia wykorzystuje na co dzień wykonując z Hirkiem różna praca. 
Jak widać na zdjęciach naszą choinkę stanowi sosna. Od wielu lat, z nielicznymi wyjątkami, wybieramy właśnie to drzewko, gdyż znacznie lepiej wytrzymuje w domu i nie gubi igieł, tak jak świerk. Także moda na rodzaje drzewek zmieniała się wielokrotnie, choć świerk jest najbardziej popularny. Kiedyś jeszcze gdy byłam dzieckiem mieliśmy w domu jodłę, którą Konrad przyniósł przez przypadek z lasu. Do dziś pamiętam jej piękno. Teraz można sobie kupić prawie każdy rodzaj drzewa iglastego, wszystko zależy od posiadanej kasy. Znam takich, co chcą imponować innym oryginalnością posiadanego drzewka nie zależnie od jego ceny. My preferujemy sosnę z czysto praktycznych względów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz