niedziela, 24 sierpnia 2014

Dumni i wolni - Janet Dailey - Czirokezi


   Janet Dayley

   Dumni i wolni

   The Praud and The Free

Jest to jeden z wielu romansów, z których można się czegoś nauczyć. W tym przypadku jest nieznany fragment z historii Stanów Zjednoczonych. Zafascynowała mnie nie historia miłosna, ale dzieje Czirokezów. Zaczęłam szukać w Internecie więcej informacji na ten temat. 
Nie wiedziałam, że Czirokezi należeli do nielicznych plemion indiańskich, które przyjęły styl życia białych (nawet posiadali niewolników) z myślą, że uchroni ich to przed prześladowaniami ze strony kolonizatorów. Ze zbieraczy i  myśliwych na początku XIX wieku przekształcili  się  w  farmerów i plantatorów. Na swoim terytorium pomiędzy Georgią, Alabamą i Tennessee utworzyli coś na kształt państwa z własną konstytucją i parlamentem, jednakże zależnego od Stanów Zjednoczonych. Kultywowali własny język, który został przełożony na alfabet sylabiczny i nawet wydawali w nim własną gazetę. Poziom życia zwłaszcza plantatorów Czirokeskich nie odbiegał w niczym od poziomu życia innych plantatorów w południowych stanach. Przedstawiciele elity Czirokezów byli przyjmowani w salonach białych często na równi z innymi. Wielu młodych członków społeczności czirokeskiej ukończyło renomowane uczelnie w Stanach. Wszystko uległo zmianie, gdy prezydent Andrew Jackson wprowadził w życie Indian Removal Act aby zyskać nowe tereny dla białych imigrantów. Jego podstawowym złożeniem było wysiedlenie wszystkich Indian ze wschodnich stanów za Missisipi, na tak zwane Terytorium Indiańskie.

Mapę importowałam ze  strony: http://pl.wikipedia.org/wiki/Szlak_%C5%81ez#mediaviewer/Plik:Trails_of_Tears_en.png

Jak widać na powyższej mapie, nie tylko Czirokezów obejmował projekt prezydenta Jacksona. Sytuację Czirokezów pogorszył jeszcze fakt, że na ich terenie odkryto złoto, do którego rościła sobie prawa Georgia. Członkowie Straży Stanowej dokonywali bezkarnie aktów przemocy na ziemiach Czirokezów, a wydawane przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wyroki na korzyść tych ostatnich nie były respektowane. Władze w Waszyngtonie obawiając się secesji niektórych stanów nie uczyniły nic by pomóc prześladowanym pomimo wcześniej zawartych traktatów, a nawet doprowadziły do podpisania   nowego   traktatu   przez   garstkę   przedstawicieli   Czirokezów,    mówiącego o zrzeczeniu się praw do ziemi za nowe tereny na Zachodzie i odszkodowania. Mimo, że traktat ten został oprotestowany przez większość Czirokezów, przez rząd amerykański został uznany za obowiązujący i był podstawą do przymusowego wysiedlania Indian. Około piętnastu tysięcy Czirokezów zgromadzono najpierw w obozach, gdzie panowały straszne warunki - bród, choroby, niedostateczna ilość żywności i upokarzające traktowanie przez pilnujących żołnierz. Indian najczęściej zabierano z domów tak jak stali nie dając im czasu na zabrnie czegokolwiek. Ich domy były plądrowane i niszczone jeszcze zanim zdążyli wyjechać za bramę. Potem zostali zmuszeni do ponad tysiąc kilometrowego marszu na zachód. Jedna piata społeczności indiańskiej nie przeżyła, tego marszu zwanego "szlakiem łez". Niedostateczne przygotowanie do wędrówki, brak wsparcia ze strony białych i nie sprzyjająca pogoda były przyczyną tak dużej śmiertelności. Później Indianie musieli przystosować się do życia na nowych terenach i od nowa budować własną przyszłość. Ponieważ często byli to ludzie mądrzy i wykształceni poradzili sobie z trudną sytuacją, ale nigdy nie zapomnieli gehenny jaką zgotowali im biali. 
Takie jest tło powieści Janet Dailey. Historia miłosna to uczucie pomiędzy córką i synem bogatych plantatorów. Jeden jest zwolennikiem utrzymania się za wszelką cenę na starych terenach, drugi - nowego traktatu. Wszystko to ma wpływ na życie młodych ludzi, ich małżeństwo i ich dziecko. Z punktu widzenie obiektywnego czytelnika trudno odmówić racji jednej i drugiej stronie, choć z perspektywy czasu słuszniejszy wydaje się punkt widzenie zwolenników traktatu dającego Indianom odszkodowanie za ziemię, możliwość godnej przeprowadzki i lepszego zagospodarowania się na nowych ziemiach. Jak mówi jeden z głównych bohaterów "naród to ludzie, a nie ziemia". Nie mniej trudno się dziwić pozostały, że nie chcieli dobrowolnie opuścić własnej ziemi. Chyba nie przewidzieli determinacji władz amerykański w usuwaniu Indian, ze wschodnich stanów. Wierzyli w prawo i prawo ich zawiodło. Okazało się, nie po raz pierwszy w historii, że prawo silniejszego jest zawsze lepsze od prawa słabszego. Oczywiście, jak to zwykle w romansach wszystko kończy się dobrze, choć kilka głównych postaci umiera. 
Janet Dailey doskonale przedstawiła swoich bohaterów. Są to ludzie z krwi i kości, a nie tylko papierowe sylwetki. Kobiety opisywane przez pisarkę z reguły są silne i doskonale radzą sobie ze spadającymi na ich barki problemami. Targające bohaterami emocje są oddane obrazowo i nie są wydumane. Tak właśnie bywa w życiu.
Książka jet warta przeczytania i polecam ją każdemu, nie tylko paniom, choć to one są tradycyjnymi odbiorcami romansów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz