Kolejny mecz Lechii, to kolejna porażka. Tym razem 2:1 z Koroną Kielce.
Nie znam rozgrywek personalnych w klubie, ale wydaje mi się, ze to nie tylko zła gra zawodników decyduje o wyniku meczu. Musi być jakaś głębsza przyczyna, że zawodnikom brak motywacji do gry, a trenerom do pracy. Jeżeli drużyna, która skończyła poprzedni sezon na czwartym miejscu nie może wygrać z outsider'ami ekstraklasy, to wskazuje to na poważne problemy w klubie. Nie można wszystkiego tłumaczyć zmianą właściciela i generalną wymianą zawodników. Przy intensywnej pracy trenerów już dawno powinni zgrać się ze sobą i prezentować względnie dobry poziom. Drużyna ekstra klasy nie może grać tak, jak chłopaki z Pomlewa, którzy skrzyknęli się na mecz (tak to momentami wyglądało w starciu z Koroną). Piłka nożna to gra zespołowa i drużyna musi grać razem, a nie każdy na swoje konto. Zadaniem szkoleniowców jest takie ustawienie drużyny, by wszyscy grali razem, a nie przeciwko sobie. Od odejścia Moniza nie widać żadnych efektów pracy trenerów i nie ma drużyny. Jest zlepek indywidualności, a to dużo za mało do dobrej gry.
Zastanawiam się, jak wielkie musi być serce kibica, by mimo kolejnych porażek z nadzieją iść na następny mecz. Mimo niesprzyjającej pogody i słabej postawy zespołu, na meczu z Koroną było ponad osiem tysięcy miłośników Lechii i zaledwie garstka kibiców z Kielc. Jednak momentami tych ostatnich było bardziej słychać niż Gdańszczan. Od entuzjazmu pierwszych minut meczu, do dezaprobaty po drugiej bramce nie trzeba było długo czekać. Nie pomoże tu nawet tłumaczenie, ze gdyby sędzia uznał karnego byłoby lepiej. Przy słabo grającej drużynie nawet takie sytuacje nie pomagają. Generalnie dopóki nie wzmocni się morale zawodników i nie będą oni mieli motywacji do gry kibicom zostanie tylko wielkie serce i nadzieja na zwycięstwo w następnym meczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz